Bunt żużlowców

Trening przed GP Polski odwołany. Wszystko miało być przygotowane perfekcyjnie, ale żużlowcy odmówili wyjazdu na tor.

Publikacja: 17.04.2015 17:13

Bunt żużlowców

Foto: Fotorzepa/ Piotr Nowak

- Tupniesz nogą i robi się dziura - powiedział Krzysztof Kasprzak zapytany, dlaczego zawodnicy nie chcą wziąć udziału w treningu. Nawierzchnia się nie związała, jak mówią żużlowcy - przypomina gąbkę.

- Nie umiem powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Może osoby, które robiły tor, zbyt późno mogły wejść na Stadion Narodowy. Najbardziej zastanawia mnie postawa organizatorów, którzy na pytania co dalej, jedynie wzruszają ramionami - mówił Krzysztof Cegielski, były zawodnik, a obecnie ekspert żużlowy.

Na początku nic nie zapowiadało, by plan dnia miał się zmienić. O 14.15 losowanie pól startowych, potem przygotowania sprzętu. Ale żużlowcy weszli na tor, ocenili nawierzchnię i wrócili do parku maszyn. Potem udali się na zebranie i wtedy stało się jasne, że ponad tysiąc kibiców, którzy przyszli na stadion, nie doczeka się treningu.

Znalazło się jednak dwóch łamistrajków. Nicki Pedersen i Tomas H. Jonasson wyjechali na tor, a publiczność powitała ich brawami. Jednak później nie było już tak miło. Inni zawodnicy kwitowali głośnym śmiechem walkę Pedersena z podskakującym na dołach motocyklem.

Jonasson po powrocie do parku maszyn stwierdził, że jeździł już na gorszych torach.

- Na ten temat może wypowiedzą się Greg Hancock, Tomasz Gollob czy Tai Woffinden, mistrzowie świata, a nie Jonasson, który pierwszy raz jedzie w Grand Prix - stwierdził Krzysztof Kasprzak, gdy usłyszał opinię Szweda.

Również młodzi zawodnicy, którym zwykle przypisuje się zamiłowanie do ryzykownych zachowań, nie chcieli narażać swojego zdrowia. - Widział pan jak oni jechali? Samemu można coś tam jeszcze zrobić, ale żeby pojechać we czterech, to już nie ma opcji - mówił Bartosz Zmarzlik, który w sobotnich zawodach ma być rezerwowym.

- Jest kwiecień, początek sezonu. Naprawdę szkoda zdrowia na taki tor - wtórował mu Maciej Janowski.

Pozostaje najważniejsze pytanie - co jutro? Żużlowcy przypominali, że w Cardiff także dzień przed zawodami tor nie nadawał się do jazdy, ale potem wszystko było przygotowane idealnie. Bardzo chcieliby, żeby sobotnia GP Polski doszła do skutku. Jednak prawie wszyscy mówią zgodnie - zdrowie jest w tym momencie najważniejsze. Jeśli do jutra stan toru się nie poprawi, nie wykluczają rezygnacji ze startu.

To scenariusz najgorszy z możliwych. Dlatego osoby odpowiedzialne za tor robią, co tylko mogą. Nawierzchnia jest na zmianę wałowana, bronowana i polewana wodą. Ale cały czas nie chce się zawiązać.

Jest jeszcze inna możliwość, którą można określić mianem mniejszego zła. Zawody z powodu złego stanu toru zostaną przerwane. Wszystko odbędzie się zgodnie z przepisami, ale kibice będą mogli czuć się wściekli. Przecież nie płacili za prowizoryczne rozwiązania.

Jednak organizatorzy cały czas pracują, by wszystko odbyło się zgodnie z planem. Także w interesie zawodników nie jest, by rozczarować 53 tysiące widzów.

- Przed taką publicznością nawet ja nie jeździłem - powiedział 45-letni Greg Hancock, najstarszy uczestnik cyklu Grand Prix i aktualny mistrz świata.

doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?