Patrząc na plan startów 34-letniego Hiszpana jeżdżącego w grupie Movistar można odnieść wrażenie, że on i Kwiatkowski toczą ze sobą cichy pojedynek. Obaj wybierają na ogół te same wyścigi jednodniowe i zazwyczaj kończą je w czołówce, często obok siebie.
Czasami dzielą ich od siebie na mecie centymetry, tak jak zdarzyło się w niedzielę w wyścigu Amstel Gold Race, kiedy pierwszy był Polak, a Hiszpan tuż za nim. Innym razem różnica wynosi kilkanaście sekund, ale wczoraj była większa. Kwiatkowski przyjechał na 33. pozycji, wyraźnie osłabł pod selektywną Ścianą w Huy i stracił do zwycięzcy blisko 40 sekund.
W ubiegłym roku Valverde uczestniczył z Simonem Gerransem w rozpaczliwym pościgu za Kwiatkowskim na mistrzostwach świata w Ponferradzie, by ostatecznie zająć trzecią pozycję. Wyprzedził go za to o jedno miejsce w ubiegłorocznej edycji Amstel Gold Race, o dwie w Walońskiej Strzale i znów o jedną w kończącym ardeński cykl wyścigu Liege–Bastogne–Liege. Dwa lata temu, kiedy Polak tak odważnie wkraczał w zawodowy świat, Hiszpan pokonał go w Huy i przegrał w dwóch pozostałych klasykach. Wygląda na to, że starszy od Kwiatkowskiego o dziesięć lat Valverde jest dziś jego największym rywalem. Obaj są silni, potrafią dobrze finiszować i są odważni, wyrywają się chętnie z grupy. Przy tym są też bardzo rozsądni.
Mimo tak długiej kariery Valverde nie zdołał jeszcze zdobyć złotego medalu mistrzostw świata. W Ardenach wygrał za to już pięciokrotnie – trzy razy w Walońskiej Strzale i dwa razy w Liege.
W niedzielę zanosi się na kolejny odcinek rywalizacji polsko-hiszpańskiej. I Kwiatkowski, i Valverde chcą wygrać najstarszy na świecie klasyk Liege–Bastogne–Liege. W tegorocznym pojedynku ardeńskiego cyklu na razie jest remis 1:1.