„Messi, Messi, Messi" – chóralny śpiew niósł się po wypełnionym po brzegi Camp Nou, kiedy Argentyńczyk strzelił dziesięć minut przed końcem drugiego gola. Pep Guardiola, pytany o to, jak zamierza powstrzymać bestię, którą stworzył, przyznał szczerze: – Możesz wysłać i trzech zawodników, by go pilnowali, ale jeśli on jest w najwyższej formie, to nie ma sensu.
W środę bezradny był nawet Manuel Neuer, niewątpliwie bohater pierwszej połowy. Znów – jak podczas zakończonego triumfem Niemców brazylijskiego mundialu – wyrastał z bramki, blokując nogami strzały Luisa Suareza i Daniego Alvesa. Ale gdy sprawy w swoje ręce wziął Messi, zdołał odprowadzić tylko piłkę wzrokiem. Najpierw po uderzeniu zza pola karnego przy słupku, potem po lekkim, technicznym lobie, poprzedzonym położeniem zwodem na ziemi Jerome'a Boatenga. Kwadrans, który wstrząsnął Bayernem, Argentyńczyk zakończył asystą przy trafieniu Neymara. – Jedyna nadzieja w tym, że za tydzień zagramy tak dobrze jak w rewanżu z Porto – nie ukrywa Neuer.