4:0 z Gruzją, czyli futbol nie jest logiczny

Hat-trick Roberta Lewandowskiego w doliczonym czasie gry i efektowna wygrana Polaków, chociaż jeszcze w 88. minucie kibicom na Stadionie Narodowym drżały serca.

Aktualizacja: 13.06.2015 21:07 Publikacja: 13.06.2015 20:54

4:0 z Gruzją, czyli futbol nie jest logiczny

Foto: AFP

To był najmniej logiczny mecz w historii reprezentacji Polski. Za kilka miesięcy wszyscy wspominać będą tylko niesamowitą końcówkę i najszybszy hat-trick w historii polskiej piłki – Robert Lewandowski zdobył trzy gole w cztery minuty, przy czym dwie bramki zdobył w doliczonym czasie gry. Tymczasem spotkanie z Gruzją obfitowało w nerwowe momenty.

Trzy gole Lewandowskiego był nie tylko najszybszym hat-trickiem w historii biało-czerwonych, ale także drugim w dziejach eliminacji Euro. Szybszy był tylko Turek Arif Erdem w 1999 roku. Na czołówkach światowych serwisów medialnych napastnik Bayernu Monachium usunął w cień nawet hat-trick Cristiano Ronaldo zdobyty w równolegle rozgrywanym meczu z Armenią. Kapitan reprezentacji ma w tej chwili już siedem zdobytych w eliminacjach bramek i został liderem klasyfikacji strzelców. Drugi jest zawodnik reprezentacji Anglii i Arsenalu – Danny Welbeck.

Wymiaru symbolicznego nabrała druga z bramek Lewandowskiego. Padła po tym jak z szybką kontrą wyszedł wprowadzony po godzinie gry, przy burzy braw 56 tysięcy kibiców zgromadzonych na Stadionie Narodowym, Jakub Błaszczykowski. Niechęć między tymi dwoma piłkarzami, do niedawna kolegami klubowymi z Borussii Dortmund, już jakiś czas temu przestała być tajemnicą. Na boisku jednak zawsze potrafili ze sobą współpracować. I tym razem Lewandowski fantastycznym strzałem głową wykorzystał podanie Błaszczykowskiego. Gdy strzelec z asystentem padli sobie w objęcia było wiadomo, że oto fotoreporterzy mają okazję, której zepsuć nie mogą.

Mecz z Gruzją to kolejny dowód, a być może nawet dowód koronny – na przewrotność futbolu. Lewandowski miał kapitalne okazje na samym początku meczu. Gdyby wtedy je wykorzystał, reprezentacja Nawałki uniknęłaby nerwowej końcówki. Tymczasem napastnik Bayernu, który na dziesięć takich sytuacji wykorzystuje dziewięć – obie swoje szanse z początku meczu zaprzepaścił.

Do pewnego momentu jednym z najsłabszych na boisku był Arkadiusz Milik. W pierwszej połowie, gdyby nie oddał strzału z dystansu, wiele osób mogłoby się zastanawiać czy w ogóle zawodnik Ajaksu wyszedł na boisko. Był całkowicie niewidoczny, a całą pracę w ofensywie wykonywali Lewandowski z Kamilem Grosickim i Sławomirem Peszką.

Tymczasem Milik nie tylko asystował przy dwóch z trzech bramek Lewandowskiego, ale to przede wszystkim jego przepiękny strzał lewą nogą zza pola karnego dał Polakom prowadzenie po nieco ponad godzinie gry.

Bramka padła w idealnym momencie. Nieskuteczność Polaków w pierwszej połowie nie powodowała nerwowych reakcji i raczej wszyscy zgromadzeni na stadionie zdawali sobie sprawę z tego, że gol dla biało-czerwonych jest tylko kwestią czasu. Co bardziej nerwowi pożegnali co prawda schodzących na przerwę przy bezbramkowym remisie zawodników Nawałki gwizdami, ale była to zdecydowana mniejszość. Początek drugiej połowy jednak już optymistyczny nie był, a po głowach zebranych na stadionie zaczęły krążyć przysłowia o niewykorzystanych sytuacjach.

I gdy ta nerwowość z trybun zaczęła przenosić się na piłkarzy, Polacy pokazali dlaczego trener Adam Nawałka tak wielką wagę przykłada do ćwiczenia stałych fragmentów gry. Polacy krótko rozegrali rzut rożny, Krzysztof Mączyński podał do Milika, a ten lewą nogą huknął z 25 metrów zdobywając przepiękną bramkę.

Patrząc na suchy wynik trudno w to uwierzyć, ale jeszcze w 85. minucie drżeliśmy w wynik. Polacy po golu zamiast dobić przeciwnika, postanowili wlać w jego serce nadzieję. Całkowicie oddali pole gry. Gruzini, którzy przez ponad godzinę nie stworzyli sobie żadnej dogodnej okazji, zaczynali poczynać sobie coraz śmielej.

Nerwowo reagował też Adam Nawałka, chociaż oczywiście na koniec wyszło – znowu, który to już raz w tych eliminacjach – na jego. Selekcjoner ściągnął z boiska rozgrywającego niezły mecz Kamila Grosickiego, przesunął Milika na skrzydło, a do środka pola wprowadził Tomasza Jodłowca. Tym samym w naszej drużynie – w meczu z pozbawioną już szans na awans Gruzją, rozgrywanym u siebie, przy prowadzeniu 1:0 – mieliśmy trzech defensywnych pomocników, z których żaden kreatywnością nie grzeszy.

I to w tym ustawieniu – znów nielogicznie – reprezentacja, a konkretnie Lewandowski, strzeliła trzy gole w cztery minuty. Zanim jednak do tego doszło, serca wszystkich na Narodowym zadrżały. W 88. minucie w nasze pole karne wpadł Giorgi Nawalowski i oddał potężny strzał, który minął rozpaczliwie rzucającego się Łukasza Fabiańskiego, ale na jego i nasze szczęście zatrzymał się na poprzeczce.

Nielogiczny mecz, nielogiczny przebieg i w sumie nielogicznie wygląda tabela po tym spotkaniu – reprezentacja Polski jest liderem grupy, w której rywalizuje z aktualnym mistrzem świata i droga do francuskich mistrzostw Europy wydaje się łatwa i prosta.I dlatego wszyscy tak ten nielogiczny futbol kochamy.

Polska - Gruzja 4:0 (0:0).

Bramki: Arkadiusz Milik (62), Robert Lewandowski (89, 90+2, 90+3).

Sędzia: Aleksiej Kulbakow (Białoruś). Widzów 56 512 tys.

Polska: Łukasz Fabiański - Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Michał Pazdan (90-Marcin Komorowski), Maciej Rybus - Kamil Grosicki (79-Tomasz Jodłowiec), Grzegorz Krychowiak, Krzysztof Mączyński, Sławomir Peszko (64-Jakub Błaszczykowski) - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik.

Gruzja: Giorgi Loria - Ucza Łobzanidze, Guram Kaszia, Aleksandre Amisulaszwili, Lasza Dwali, George Nawalowski - Tornike Okriaszwili (46-Murtaz Dauszwili), Dżano Ananidze, Aleksandre Kobachidze (76-Baczana Cchadadze), Valeri Kazaiszwili - Mate Wacadze (63-Giorgi Czanturia).

To był najmniej logiczny mecz w historii reprezentacji Polski. Za kilka miesięcy wszyscy wspominać będą tylko niesamowitą końcówkę i najszybszy hat-trick w historii polskiej piłki – Robert Lewandowski zdobył trzy gole w cztery minuty, przy czym dwie bramki zdobył w doliczonym czasie gry. Tymczasem spotkanie z Gruzją obfitowało w nerwowe momenty.

Trzy gole Lewandowskiego był nie tylko najszybszym hat-trickiem w historii biało-czerwonych, ale także drugim w dziejach eliminacji Euro. Szybszy był tylko Turek Arif Erdem w 1999 roku. Na czołówkach światowych serwisów medialnych napastnik Bayernu Monachium usunął w cień nawet hat-trick Cristiano Ronaldo zdobyty w równolegle rozgrywanym meczu z Armenią. Kapitan reprezentacji ma w tej chwili już siedem zdobytych w eliminacjach bramek i został liderem klasyfikacji strzelców. Drugi jest zawodnik reprezentacji Anglii i Arsenalu – Danny Welbeck.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Walka o władzę na szczycie. Kto zostanie szefem MKOl?
Sport
Polski Komitet Olimpijski stracił kolejnego sponsora. Czy grozi mu śmierć głodowa?
Sport
Państwowi sponsorzy odwrócili się od PKOl. Co zrobią związki sportowe?
Sport
Aryna Sabalenka rozpędza się. Iga Świątek odpoczywa
Sport
Dynastia z Manchesteru chce więcej. Czy City zdobędą piąty z rzędu tytuł mistrza Anglii?
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne