Gwiazdor Realu już pięć razy zdobywał ten tytuł (tyle samo co Leo Messi). Niestety, ma ochotę na szósty skalp.
Zawodników Legii czeka w Madrycie niesamowicie trudne zadanie, które okazało się niewykonalne dla piłkarzy znacznie lepszych od tych, których dziś na murawę pośle trener Jacek Magiera. Legioniści staną naprzeciw człowieka nieuleczalnie chorego na gole zwycięstwa i mającego największe ego w zawodowym futbolu. Mogą je ukołysać tylko bramki. Jak najwięcej bramek.
Każdy, kto uważa, że Cristiano Ronaldo potraktuje Legię z lekceważeniem, musiał przez ostatnie lata ukrywać się w lesie. Po losowaniu grup Ligi Mistrzów Portugalczyk zakreślił w swoim kalendarzu daty spotkań z mistrzem Polski na czerwono. W jego mniemaniu są to mecze, które zapewnią mu koronę króla strzelców Champions League. On dziś będzie myśliwym, a Legia zwierzyną łowną.
I chociaż Cristiano Ronaldo ze wszystkich piłkarskich trofeów najbardziej ceni nagrodę dla najlepszego zawodnika – Złotą Piłkę (którą po raz czwarty odbierze już w styczniu, trudno wyobrazić sobie, by mogło być inaczej), to można zaryzykować twierdzenie, że tytuł króla strzelców LM na jego liście priorytetów jest bardzo wysoko.
Dla Ronaldo futbol nie jest sportem zespołowym. Pytany przez magazyn „GQ" o najlepszy mecz w karierze, po chwili wahania i standardowego „trudno powiedzieć", w końcu wybrał dwa spotkania, w których strzelił po pięć goli. Mecze ligowe z Espanyolem i Granadą ceni wyżej niż zwycięskie finały w Lidze Mistrzów czy chociażby El Clasico przeciwko Barcelonie. Ronaldo ciągle mało kolejnych rekordów strzeleckich, nagród, wyróżnień, nagłówków prasowych. A nade wszystko uwielbienia.