Kiedy przełożone z piątku na sobotni ranek czasu amerykańskiego kwalifikacje wygrał Wellinger, mistrz olimpijski z Pjongczangu, można było jeszcze zakładać, że po części pomogły mu podmuchy wiatru, rzeczywiście kłopotliwe dla wielu skoczków startujących na dużej skoczni MacKenzie Intervale.
Nawet po pierwszej serii konkursowej wydawało się, że Niemiec nie będzie głównym bohaterem konkursu, był czwarty, prowadził Ryoyu Kobayashi przed Michaelem Hayboeckiem i Timim Zajcem.
Polacy, którzy w piątek nie trenowali, w sobotę w kwalifikacjach wypadli całkiem nieźle – Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Tomasz Pilch zajęli miejsca w pierwszej dziesiątce (odpadł tylko Jan Habdas), ale w konkursie wiele się zmieniło: Kubacki po pierwszej serii był zaledwie dziesiąty, Aleksander Zniszczoł 13., Żyła 17, Pilch i Paweł Wąsek nie awansowali do finału.
Czytaj więcej
Ponad trzydzieści państw - w tym USA, Niemcy, Wielka Brytania oraz Polska - nie chce Rosjan i Białorusinów na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Jedyną furtką może być reprezentacja uchodźców, ale wyłącznie dla dysydentów.
Druga seria raz jeszcze kazała zmienić poglądy na temat formy skoczków i wpływu pogody na skoki. Kubacki odzyskał werwę (126 m był jednym z najdłuższych skoków), ci, którzy byli przed nim mieli kłopoty i nagle Polak zaczął przesuwać się w górę klasyfikacji. Nawet Halvor Egner Granerud spadł za Kubackiego, niewiele, dwie pozycje, ale zawsze.