Oczekiwania przed weekendem w Wiśle nie były przesadnie rozbudzone. Polscy skoczkowie od kilku sezonów prezentują się słabo, tej jesieni jeszcze nie stanęli na podium, a w kwalifikacjach ponieśli porażkę. Z dziesiątki, którą mógł wystawić do konkursu trener Maciej Maciusiak, odpadło aż pięciu skoczków, w tym Kamil Stoch.
Słabe skoki Klemensa Joniaka czy Aleksandra Zniszczoła nie były zaskoczeniem, ale tak słabego występu Stocha nikt się nie spodziewał. Wprawdzie były mistrz olimpijski kończy po tym sezonie karierę, ale od początku sezonu skakał przyzwoicie i w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajmował miejsce w połowie drugiej dziesiątki.
Co się dzieje z polskimi skoczkami?
Większe problemy miał Piotr Żyła, który w sobotę okazał się najlepszym z Polaków. Może skutecznie postraszył go prezes Śląsko-Beskidzkiego ZN Andrzej Wąsowicz, który żartował, że nie da mu biletów dla rodziny, jeśli doświadczony skoczek zawiedzie i w ten weekend. Żyła był najlepszy z naszej reprezentacji już po pierwszej serii, gdzie skoczył 123,5 m i był 17. Trzy pozycje niżej był Dawid Kubacki (123 m), a Kacper Tomasiak był 27. (122 m). I to było tyle, jeśli chodzi o pozytywne wiadomości dla polskich kibiców. Maciejowi Kotowi zabrakło ledwie 0,3 pkt do awansu do finałowej serii (31. miejsce). Punkt za mało miał z kolei Paweł Wąsek.
Czytaj więcej
W najbliższy weekend dwa konkursy Pucharu Świata w Wiśle na skoczni im. Adama Małysza. Zima na ra...
To był spory zawód dla sześciu tysięcy kibiców (nie było wolnych miejsc) zgromadzonych pod skocznią im. Adama Małysza. W drugiej serii może trochę poprawiły im się humory po tym, jak na 14. pozycję awansował Żyła, a na 25. przesunął się Tomasiak. O kilka pozycji spadł za to Kubacki, który skończył na 26. miejscu. Zwłaszcza drugi skok Żyły można było oklaskiwać. Polak poleciał na 126,5 m i dostał osiem punktów za niekorzystny wiatr.