O energooszczędnym skakaniu mówi się od dawna, ale początek PŚ, łączący rywalizację letnią (ceramiczne tory i igelit) z klasyką zimy (lodowe tory i śnieg, naturalny lub sztuczny), budzi emocje, podobnie jak wczesny termin startu i trzytygodniowa przerwa do czasu kolejnych konkursów w Kuusamo.
Nie ma chętnych do wczesnego rozpoczynania zawodów PŚ z racji niepewnej pogody i rosnących kosztów produkcji sztucznego śniegu. Kolizja z terminem mundialu również nie pomaga. Jest też dojrzewająca wizja działaczy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), w której skoki na nartach wcale nie muszą być dyscypliną przywiązaną do jednej pory roku.
Czytaj więcej
Puchar Świata zacznie się w Wiśle od skoków na igelicie z powodu wczesnej daty i energetycznego kryzysu. To sygnał dla całego narciarstwa.
Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle-Malince będzie więc miejscem eksperymentu, którego powtórki w późniejszych konkursach się nie przewiduje, lecz jeśli wszystko pójdzie dobrze, to kto wie.
Hasło o znacznej energooszczędności i zmniejszeniu kosztów organizacji konkursów PŚ jest nie do końca prawdziwe (produkcja i kładzenie igelitu też pochłania energię i zostawia ślad węglowy) również dlatego, że nie wprowadzono rozwiązania najprostszego – rezygnacji z konkursów wieczornych i oświetlania skoczni. W tych warunkach Wisła znów przygotowała obiekt, a nawet dołączyła do tegorocznych obowiązków organizację inauguracji PŚ kobiet.