Czuję się twardsza

Rozmowa z Anną Podolec, atakującą reprezentacji Polski

Aktualizacja: 20.05.2008 01:38 Publikacja: 20.05.2008 01:37

Czuję się twardsza

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Lubi pani przyjeżdżać do Japonii?

Anna Podolec: Nie narzekam, ludzie są mili, okazują to na każdym kroku, ale długie podróże męczą każdą z nas.

Jest szansa przy okazji takiego turnieju coś zwiedzić, zapomnieć na chwilę o siatkówce?

Najlepiej poznajemy lotniska i hotele. Czasami ulicę przy hotelu. Taka jest prawda o naszych podróżach. A w wolnych chwilach przeważnie odpoczywamy.

Kto jest pierwszą atakującą, Katarzyna Skowrońska czy pani?

Trener twierdzi, że decyduje dyspozycja dnia, i ja to rozumiem. W listopadzie, gdy przegrałyśmy z Japonią w Pucharze Świata, nie dostałam zbyt wielu szans. Trener uznał, że Milena Rosner lepiej przyjmuje, szybciej atakuje ze skrzydeł, i postawił na nią. Ale cały czas byłam w gotowości bojowej.

Łatwiej zaczynać mecz w wyjściowym składzie czy wejść wtedy, kiedy się już pali i trzeba za wszelką cenę pomóc?

Wolę zaczynać niż występować w roli strażaka. Stres jest wtedy ogromny. Dla mnie to spore obciążenie.

Nie tylko trener Brazylijek Jose Roberto Guimaraes twierdzi, że będzie pani drugą Małgorzatą Glinką. Ktoś potrafiący grać na dwóch pozycjach, atakującej i przyjmującej, na tak wysokim poziomie to skarb...

Na tym turnieju na razie gram jako atakująca, ale w każdej chwili mogę być przyjmującą. Kiedyś, jeszcze jako młodziczka, byłam środkową bloku, ale to przeszłość. W tej roli nikt mnie tu nie zobaczy.

Występy w lidze rosyjskiej wzmocniły panią psychicznie?

Czuję się twardsza, ale po tym pierwszym, przegranym meczu z Japonią miałam kaca moralnego. Byłyśmy zdołowane, na szczęście szybko się odbudowałyśmy i myślę, że teraz jesteśmy silniejsze. A wracając do ligi rosyjskiej, to przeszłam tam dobrą szkołę. Grając na lewym skrzydle, często miałam przed sobą bardzo wysoki potrójny blok i coś z tym musiałam zrobić. Czasami musiałam mijać tę ścianę, bo atak na siłę nic by nie dał.

Jakie piłki lubi pani najbardziej, szybkie czy wysokie, które pozwalają wykorzystać zasięg (Anna Podolec mierzy 193 cm – przyp. red.) w ataku?

Te wysokie, bo mam nieco więcej czasu, by się rozejrzeć i wybrać odpowiedni kierunek. W meczu z Kazachstanem dostałam sporo takich wystaw.

Do końca turnieju jeszcze pięć spotkań. Rywalizacja dopiero nabiera tempa. Wytrzymacie fizycznie tydzień walki?

Łatwo nie będzie, ale wiemy, o co gramy. Chcemy jechać na igrzyska i pojedziemy, jestem tego pewna.

Dzisiejszy mecz z Dominikaną będzie bardzo ważny. To nieobliczalny zespół, a wy nie możecie sobie pozwolić na porażkę.

Jak je przyciśniemy od początku, to wygramy, choć musimy uważać. Siatkarki z Dominikany są wysokie, groźne w ataku i bloku. Mają świetne środkowe, które zdobywają dużo punktów, ale trener Bonitta z pewnością znajdzie na nie sposób.

Koreanki też będą groźne?

Niewiele brakowało, by przegrały z Tajlandią, która umie grać szybko i kombinacyjnie. Tajki potrafią każdemu napsuć krwi, Koreanki zresztą też. Ich siłą jest trudny serwis i znakomita obrona w azjatyckim stylu.

Została nam jeszcze Serbia...

Z Serbkami znamy się doskonale. To silna drużyna. Z nimi spotkamy się jednak dopiero w sobotę i mam cichą nadzieję, że już wszystko będzie jasne.

Rz: Lubi pani przyjeżdżać do Japonii?

Anna Podolec: Nie narzekam, ludzie są mili, okazują to na każdym kroku, ale długie podróże męczą każdą z nas.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Siatkówka
PlusLiga siatkarską NBA? „Odjeżdżamy Europie”. Przyczyn jest kilka
Siatkówka
Wielki rok polskiej siatkówki. Wojciech Drzyzga: Taśma się nie zatrzyma
Siatkówka
Polskie siatkarki poznały rywalki na mistrzostwach świata
Siatkówka
Schizma w siatkówce? Polacy myślą o nowej Eurolidze
Siatkówka
Marcin Janusz: Tej mieszanki emocji nie zapomnę do końca życia