Włoski trener Polek już na Tajwanie podczas ostatniego turnieju World Grand Prix mówił, że ma jeden poważny dylemat. Z czterech bardzo dobrych środkowych (Maria Liktoras, Agnieszka Bednarek, Katarzyna Gajgał, Eleonora Dziękiewicz) jedna zostanie w domu. Wtedy jeszcze miał wątpliwości która, bo Liktoras, najbardziej doświadczona z tej czwórki, miała za sobą kolejną operację kolana i nie wiadomo było, czy zdąży odzyskać formę.
Decyzja była trudna, o czym powiedział po jej ogłoszeniu sam Bonitta. Dziękiewicz w ubiegłym sezonie została wybrana na najlepszą środkową Grand Prix, była kluczową zawodniczką w polskiej drużynie. Jednak w tym sezonie Bednarek znakomicie spisywała się podczas turnieju kwalifikacyjnego w Tokio, a Gajgał bardzo dobrze zagrała w serii spotkań tegorocznej Grand Prix. I Bonitta postawił na nie, za co trudno mu stawiać zarzuty.
Drugi wybór, na pozycji przyjmującej, był łatwiejszy. Nominacje Małgorzaty Glinki-Mogentale, Anny Podolec i Anny Barańskiej były przesądzone już wcześniej. O pozostałe miejsce konkurowały między sobą kapitan drużyny Milena Rosner i Anna Woźniakowska. O tym, że do Pekinu pojedzie Rosner, trener zdecydował już w Tajpej, ale decyzję ogłosił dopiero w sobotę.
Pewnym zaskoczeniem jest nominacja Joanny Kaczor, która przebojem weszła do drużyny. Mierząca 192 cm atakująca, absolwentka uniwersytetu w Los Angeles, udanie zastępowała podczas Grand Prix Katarzynę Skowrońską-Dolatę. Teraz czas na wielki debiut w Pekinie.
Bonitta tak naprawdę nie wie, na co stać jego zespół. Najlepsze zawodniczki trenowały w Polsce, gdy w tym czasie czołowe drużyny walczyły o prymat w Grand Prix, bo tak zadecydował trener. Teraz kadra jedzie na kilka sparingowych spotkań z Rosjankami w Moskwie (mistrzynie świata nie grały w GP), a później do Belgradu, gdzie nasze siatkarki raz jeszcze zmierzą się z Rosją i Serbią.