Polacy są siatkarską potęgą, a reprezentacja Kataru, chociaż w ostatnich latach mocno się rozwija, ciągle na światowej arenie jest słabeuszem. W piłce nożnej czasem się zdarza, że mecze między takimi drużynami kończą się remisem, a może nawet sensacyjną porażką faworyta, jeśli druga drużyna ma odpowiednio dużo szczęścia. W siatkówce takie rzeczy są niemal niemożliwe, skoro do wygrania choćby tylko jednego seta potrzeba zdobycia 25 punktów. Już wynik 3:1 można uznać za niespodziankę.
Reprezentanci Polski pokazali w poniedziałek, kto był zdecydowanym faworytem i w żadnym secie nie pozwolili rywalom marzyć, że mogliby sprawić im jakiekolwiek kłopoty. Co z tego, że w pierwszej partii Katarczycy do stanu 15:15 nie pozwalali Polakom na zbudowanie bezpiecznej przewagi, skoro w końcówce biało-czerwoni wrzucili wyższy bieg, wyszli na prowadzenie i wygrali 25:21 (ostatni punkt zdobył środkowy Norbert Huber).
Polska – Katar 3:0. Jest awans do kolejnej rundy
Drugi set miał jeszcze krótszą i prostszą historię niż ten otwierający spotkanie. Polacy od początku wyraźnie prowadzili i nie wypadli z rytmu, nawet gdy trener Camilo Andres Soto poprosił o przerwę na żądanie przy stanie 3:9. Potem przewaga naszej drużyny jeszcze rosła, a wszystko skończył asem serwisowym Kamil Semeniuk.
Czytaj więcej
Pierwszy set meczu Polska – Rumunia był szalony i skończył się wynikiem 34:32. Potem poszło już z...
Po dwóch boleśnie przegranych setach Katarczycy w trzecim jeszcze raz zmobilizowali się do walki, ale to wystarczyło do toczenia wyrównanej walki tylko na początku seta. Punkty zdobywał m.in. rezerwowy przyjmujący Artur Szalpuk, a rywale mieli kłopoty ze skuteczną grą w ataku. Polacy byli tak rozluźnieni, że czasami nawet bawili się na parkiecie, a selekcjoner Nikola Grbić dał odpocząć gwiazdom drużyny i wpuścił zawodników drugiego planu.