Polacy pojechali na Filipiny po medal. Od lat są jedną z najlepszych drużyn na świecie, co potwierdzili, wygrywając Ligę Narodów i to nawet bez swojego podstawowego rozgrywającego Marcina Janusza. Takie mecze, jak ten z Rumunami, trzeba wygrywać bez straty seta, żeby zachować jak najwięcej sił na decydujące starcia.
W Grupie B, w której występują Polacy, póki co tylko Holandia wygląda na rywala, z którym trzeba się będzie wysilić. Rumunia jest zespołem bardzo przeciętnym i próżno tam szukać nazwisk, które by coś znaczyły w europejskiej siatkówce. Nic dziwnego, że na występ w mundialu czekali od 40 lat.
Czytaj więcej
Jestem pełen optymizmu przed turniejem, ale zdaję też sobie sprawę, że można odpaść po jednym sła...
Okazało się jednak, że i z taką drużyną można mieć kłopoty, jeśli nie działa zagrywka, a rywalom wyjdzie kilka akcji, po których zaczną się nakręcać do jeszcze lepszej gry. Tak właśnie było w pierwszym secie pierwszego meczu Polaków. Po stronie Rumunów w ataku bezbłędny był Adrian Aciobanitei, u nas były problemy w polu serwisowym. Rywale w pewnym momencie prowadzili 13:11 i po każdej akcji głośno się cieszyli, żeby jeszcze wzbudzić w sobie animusz.
MŚ siatkarzy: Polacy w drugim meczu zagrają z Katarem
Przy stanie 23:23 zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, kiedy na blok nadział się Tomasz Fornal. Na szczęście Polacy się wybronili, a potem zaczęła się gra na przewagi. Raz jedni, raz drudzy mieli szansę na wygranie partii. Przy stanie 31:32 wydawało się, że Rumuni zaatakowali po bloku, na szczęście wideoweryfikacja pokazał, że żaden z Polaków nie dotknął piłki. Ostatecznie to zawodnicy Nikoli Grbicia wygrali tę partię, chociaż rywale mieli cztery piłki setowe.