Polacy turniej olimpijski rozpoczęli od pewnego zwycięstwa nad Egiptem (3:0), ale dopiero spotkanie z Brazylią miało dać odpowiedź, czy zawodnicy Nikoli Grbicia mogą zdjąć klątwę ćwierćfinału (od 2004 roku kończą igrzyska na tej rundzie) i powalczyć wreszcie o medal.
Choć mierzyły się siatkarskie potęgi, to organizatorzy igrzysk podjęli zaskakującą decyzję i wyznaczyli mecz w Paryżu już na dziewiątą rano.
Paryż 2024. Polska — Brazylia. Mecz ucieczek i pościgów
- Trenujemy o ósmej, żeby przyzwyczaić się do takiej pory. Poza tym jeden z ćwierćfinałów będzie o tej godzinie — nie wiem, kto w nim wystąpi, ale może trafić na nas, więc może dobrze, że już wcześniej zagramy o podobnej godzinie — mówił „Rzeczpospolitej” przed turniejem Grbić.
Czytaj więcej
- Powołując kadrę kierowałem się nie tylko formą, ale także tym, jaką dyspozycję mogą pokazać siatkarze w Paryżu - mówi Nikola Grbić
Brazylijczycy, po porażce 1:3 z Włochami, znaleźli się pod ścianą. Musieli wygrać. Zaczęli lepiej niż Polacy, wykorzystywali ich błędy, w pierwszym secie prowadzili już nawet sześcioma punktami. I choć siatkarze Grbicia w końcówce zdobyli cztery punkty z rzędu i zdołali wyrównać, to podobną serią popisali się trzykrotni mistrzowie olimpijscy, którzy dzięki temu wygrali seta.