Paryż 2024. „Miało mnie tu nie być!”. Pieśń o małym rycerzu polskiej szpady

Polskie szpadzistki zdobyły brąz w neobarokowym Grand Palais, ale gdyby walczyły o ten medal pod kopułą katowickiego Spodka, Aleksandra Jarecka z pewnością usłyszałaby „Pieśń o małym rycerzu”.

Publikacja: 31.07.2024 09:41

Polskie szpadzistki zostały w Paryżu brązowymi medalistkami igrzysk olimpijskich

Polskie szpadzistki zostały w Paryżu brązowymi medalistkami igrzysk olimpijskich

Foto: Paweł Skraba

Korespondencja z Paryża
Były cztery sekundy do końca meczu, kiedy wokół planszy zapanował chaos. Chinka Yu Sihan rzuciła się do szaleńczego ataku, bo była przekonana, że jej drużyna przegrywa, i zadała trafienie. Ona, Jarecka, trener Bartłomiej Język, niemal wszyscy w Grand Palais uważali, że zaraz czeka nas dogrywka, bo jest przecież 31:31, ale to Chinki znalazły się o błysk szpady od medalu.

Sędziowie popełnili błąd, bo chwilę wcześniej jedno z trafień zaliczyli naszej drużynie podwójnie. - Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim i to zmieniło diametralnie przebieg meczu - przyznaje Język.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Polskie szpadzistki zdobyły brąz! Renesans polskiej szkoły fechtunku

Zamieszanie, obejmujące analizę powtórek i elektronicznego protokołu, trwało kilka minut. Ostatecznie Jarecka znalazła się pod ścianą, bo sędziowie skorygowali wynik na 31:30, ale niedoszła absolwentka szkoły baletowej udźwignęła presję. Wyrównała, a w dogrywce zadała decydujące trafienie. Gdyby była szablistką, usłyszałaby pewnie porównania do Michała Wołodyjowskiego.

Paryż 2024. Kim jest szpadzistka Aleksandra Jarecka, brązowa medalistka igrzysk w Paryżu

Jarecka, z domu Zamachowska, jest absolwentką prawa Akademii Krakowskiej, pracuje w kancelarii, kończy właśnie aplikację radcowską, a do Paryża zabrała 1,5-letniego synka Maksa.

Bycie mamą nie przeszkodziło jej w powrocie do sportu, choć mogło zabrać igrzyska, bo kiedy ona dopiero odbudowywała formę i wracała do pełni sił, koleżanki zostały w Mediolanie mistrzyniami świata, a to wysoko punktowana impreza, która w kwalifikacjach olimpijskich drużyn — jej członkinie występują także w turnieju indywidualnym — ma szczególne znaczenie.

Reguły ustalania składu kadry, jakie wyznaczył Polski Związek Szermierczy (PZSzerm), są podobne do tych w innych federacjach, a także chociażby do ustalania składu polskich sztafet lekkoatletycznych.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Angelika Szymańska rozbiła nos, uszkodziła łokieć i zalała się łzami

Prawo występu na igrzyskach miały więc dostać dwie czołowe zawodniczki prowadzonego od września ubiegłego roku rankingu (wygrały go Alicja Klasik oraz Renata Knapik-Miazga), dwie pozostałe zaś - w tym rezerwową - wybierał trener i w tym miejscu to, co jasne, staje się rozmyte, bo zasoby kadrowe polskiej szkoły szpady w ostatnich latach znacząco się poszerzyły.

Wersje są różne: Język miał pierwotnie wskazać na Jarecką, a później — pod wpływem nacisków — wybrać Martynę Swatowską-Wenglarczyk, a igrzysk chciała także mistrzyni świata Ewa Trzebińska.

Zniknęły grzeczności i konwencje, słyszeliśmy o hejcie i wojnach podjazdowych. Radosław Zawrotniak, czyli wicemistrz olimpijski z 2008 roku oraz trener Jareckiej, krytykował związek, a Trzebińska oskarżała Języka, że jednak uległ presji tego pierwszego. Nic więc dziwnego, że Jarecka po medalowej walce, gdy pierwszy raz w życiu popłakała się ze szczęścia, oznajmiła: - A miało mnie tu nie być!

Paryż 2024. Dlaczego trener zmienił skład szpadzistek podczas turnieju olimpijskiego?

Dobrze, że była, choć zaznacza, że jedynie czyniła honory w ostatniej walce, a medal to zasługa całej drużyny — także Klasik, którą trener zmienił po pierwszej walce ćwierćfinału z Amerykankami (31:29).

20-latka, która wcześniej jako jedyna spośród Polek awansowała do 1/8 finału turnieju indywidualnego, nie mogła już później wrócić do składu, bo taki jest — według trenera „skomplikowany” i „niemoralny” - regulamin turnieju. Zmiana była konieczna, bo medale olimpijskie oraz stypendia dostają jedynie te zawodniczki, które wystąpiły. Rezerwowej nie należy się nic.

-  Musieliśmy gdzieś zrobić zmianę. Podjąłem taką decyzję już przed igrzyskami. Wziąłem ją na siebie, stwierdziłem że będę się jej trzymał i cieszę się, że miałem rację - mówi Język.

On już wcześniej, podczas zawodów Pucharu Świata, szukał różnych rozwiązań i tasował składem. Swatowska-Wenglarczyk mówiła „Rz”, że to także lekcja, którą trenerzy wyciągnęli po porażce na igrzyskach w Tokio, gdzie Polki jechały obwieszone medalami tych mniej ważnych imprez, żeby na turnieju czterolecia przegrać w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzyniami Estonkami.

Teraz Język po ćwierćfinale zmienił kolejność. Swatowską-Wenglarczyk w roli kończącej mecz na spotkania z Francją (39:45) i Chinami zastąpiła Jarecka. - Pokazała, że ma jaja - mówi Knapik-Miazga.

Czytaj więcej

Klaudia Zwolińska i jej Disneyland. Płynęła po srebro, a tata biegł slalomem

Paryż 2024. Kim są polskie szpadzistki, które zdobyły brązowy medal igrzysk olimpijskich

Takie słowa w ustach tej najbardziej doświadczonej mówią wiele, zwłaszcza że uchodzi w zespole za tą najbardziej ułożoną i dojrzałą. Jest absolwentką zarządzania i inżynierii produkcji na Politechnice Krakowskiej, a sport łączy z pracą trenerki, niedawno spędziła w tej roli kilka miesięcy w Stanach Zjednoczonych. Dziś zastanawia się nad zakończeniem kariery, która także łatwa nie była.

Przygodę z szermierką Knapik-Miazga zaczynała jako florecistka, a tata woził ją na treningi z Tarnowa do Krakowa trzy razy w tygodniu, choć zajmowało to półtorej godziny w jedną stronę.

Długo walczyła prawą ręką, ale miała problemy z układem krwionośnym (mówiła „Rz”, że chodzi o przetoki tętniczo-żylne), przez które intensywne treningi powodowały ból, więc nauczyła się fechtować lewą. Postawiła na tą lewą dłoń wszystko. - Brałam w nią długopis i próbowałam pisać, grałam też tak w tenisa stołowego - opowiadała.

Teraz wróci do pracy z młodzieżą, a Jarecka - do kancelarii i na aplikację. Swatowska-Wenglarczyk dalej będzie pracowała jako fizjoterapeuta dziecięcy, Klasik zaś - kontynuowała studia z budownictwa.

Sam Język, kiedy pytamy go, co dalej, zawiesza głos i patrzy przed siebie. - Ostatni taniec, tak? Muszę porozmawiać z bliskimi, wtedy podejmę decyzję - mówi, choć stanął właśnie na ramionach gigantów. Szermierka przez lata dawała nam wiele olimpijskich medali — ten był 22. - a Egon Franke, Jerzy Pawłowski, Witold Woyda czy Ryszard Parulski to dziś legendy polskiego sportu.

Podium — drużynowo bądź indywidualnie — sięgali szabliści, floreciści, szpadziści oraz florecistki.  Teraz po raz pierwszy medalu doczekały się panie z polskiej szkoły szpady.

Korespondencja z Paryża
Były cztery sekundy do końca meczu, kiedy wokół planszy zapanował chaos. Chinka Yu Sihan rzuciła się do szaleńczego ataku, bo była przekonana, że jej drużyna przegrywa, i zadała trafienie. Ona, Jarecka, trener Bartłomiej Język, niemal wszyscy w Grand Palais uważali, że zaraz czeka nas dogrywka, bo jest przecież 31:31, ale to Chinki znalazły się o błysk szpady od medalu.

Sędziowie popełnili błąd, bo chwilę wcześniej jedno z trafień zaliczyli naszej drużynie podwójnie. - Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim i to zmieniło diametralnie przebieg meczu - przyznaje Język.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Paryż 2024
Paryż 2024. Polskie szpadzistki zdobyły brąz! Renesans polskiej szkoły fechtunku
Paryż 2024
Paryż 2024. Angelika Szymańska rozbiła nos, uszkodziła łokieć i zalała się łzami
IGRZYSKA
Paryż jest jak z pocztówki, ale miasto ma brudny problem
Paryż 2024
Paryż 2024: Polka ze srebrem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Paryż 2024
Paryż 2024: Polacy ze złotem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki