Korespondencja z Paryża
Były cztery sekundy do końca meczu, kiedy wokół planszy zapanował chaos. Chinka Yu Sihan rzuciła się do szaleńczego ataku, bo była przekonana, że jej drużyna przegrywa, i zadała trafienie. Ona, Jarecka, trener Bartłomiej Język, niemal wszyscy w Grand Palais uważali, że zaraz czeka nas dogrywka, bo jest przecież 31:31, ale to Chinki znalazły się o błysk szpady od medalu.
Sędziowie popełnili błąd, bo chwilę wcześniej jedno z trafień zaliczyli naszej drużynie podwójnie. - Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim i to zmieniło diametralnie przebieg meczu - przyznaje Język.
Czytaj więcej
Aleksandra Jarecka, Martyna Swatowska-Wenglarczyk, Renata Knapik-Miazga i Alicja Klasik, czyli kw...
Zamieszanie, obejmujące analizę powtórek i elektronicznego protokołu, trwało kilka minut. Ostatecznie Jarecka znalazła się pod ścianą, bo sędziowie skorygowali wynik na 31:30, ale niedoszła absolwentka szkoły baletowej udźwignęła presję. Wyrównała, a w dogrywce zadała decydujące trafienie. Gdyby była szablistką, usłyszałaby pewnie porównania do Michała Wołodyjowskiego.