Na razie sportowcy wciąż żyją w zawieszeniu. Kilka miesięcy temu Rosjan na letnich igrzyskach w Paryżu było 15, a Białorusinów – 17. Wszyscy polecieli tam jako atleci neutralni, czyli bez hymnu, flagi i formalnej przynależności państwowej oraz po zweryfikowaniu, że nie mają związków z resortami siłowymi swoich krajów oraz nigdy nie poparli wojny w Ukrainie. Opór wobec ich startu, początkowo silny, słabł wraz ze zbliżaniem się terminu rozpoczęcia imprezy.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) przygotował wówczas reguły, które dotyczyły igrzysk letnich. Rekomendacji na te kolejne jeszcze nie ma. Szef Międzynarodowej Unii Biathlonu (IBU) Olle Dahlin zdradził jednak, że MKOl nieoficjalnie zwrócił się już do największych federacji zajmujących się dyscyplinami zimowymi, aby umożliwiły tamtejszym sportowcom udział w kwalifikacjach olimpijskich. Rozwiązania na Mediolan i Cortinę d’Ampezzo mogą być podobne do tych z Paryża.
Czytaj więcej
Wpływy Umara Kremlowa to wciąż największa przeszkoda dla powrotu boksu na igrzyska olimpijskie
Czy Rosjanie i Białorusini wystąpią na igrzyskach w Mediolanie?
Na razie wszyscy muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wybory w MKOl (20 marca), bo kadencja obecnego przewodniczącego Thomasa Bacha (to on wykreował obowiązującą dziś w ruchu olimpijskim doktrynę, aby nie karać sportowców za działania swoich rządów) dobiega końca. Większość kandydatów na jego następcę uważa, że powrót do sportu Rosjan oraz Białorusinów jest nieunikniony, choć decyzja musi być wyważona i przemyślana.
Kirsty Coventry podkreśla, że celem MKOl zawsze powinno być umożliwienie udziału w igrzyskach wszystkim sportowcom i przypomina, że sama zdobywała medale, gdy sytuacja polityczna w Zimbabwe była napięta. – Atleci nie mogą być bronią – mówi Johan Eliasch, a David Lappartient oraz Sebastian Coe zapewniają, że gdy tylko ustaną przyczyny zawieszenia, konieczne będzie podjęcie pilnych działań, aby Rosję i Białoruś do międzynarodowej rywalizacji przywrócić.