Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?

Podczas igrzysk olimpijskich i paralimpijskich w Paryżu wielu sportowców skorzystało z akredytacji, aby uciec ze swoich ojczyzn dotkniętych przez wojnę, prześladowania polityczne, korupcję i biedę.

Publikacja: 07.03.2025 12:29

Ilu sportowców po igrzyskach w Paryżu zostało uchodźcami?

Ilu sportowców po igrzyskach w Paryżu zostało uchodźcami?

Foto: REUTERS/Benoit Tessier

Marcelat Sakobi Matshu podczas ceremonii otwarcia igrzysk niosła flagę Demokratycznej Republiki Konga. 28-letnia pięściarka była jedną z nadziei tego kraju na medal olimpijski. Osiem lat temu zdobyła w Brazzaville złoto podczas mistrzostw Afryki w kategorii do 60 kg. Jest wszechstronnie uzdolniona, trenowała nie tylko boks, ale i piłkę ręczną, karate, lekkoatletykę. Skończyła studia, ma dyplom prawniczki.

W Paryżu przegrała w pierwszej rundzie na punkty, choć raz posłała swoją rywalkę na deski. Przeżyła załamanie. Po werdykcie zalała się łzami. W pewnym momencie zasłoniła usta i przystawiła swoje palce do skroni. Gest jednoznaczny. W ten sposób kongijscy sportowcy informowali świat o przemocy panującej w kraju.

W oczekiwaniu na rozprawę

Sakobi nie wróciła do Konga. Dziennikarze francuskiego dziennika „L’Equipe” odnaleźli ją w ośrodku dla uchodźców w belgijskiej miejscowości Glons. Trenuje w klubie bokserskim Liberty Boxing Gym w Renaix. Znalazła menedżera, który wynajął jej mieszkanie. Dzięki niemu wkrótce stoczy walkę.

Czytaj więcej

Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika

Musi schudnąć. – Tutaj od razu dostaliśmy jedzenie. Nie jest tak jak w Kongo – tłumaczy nadmiar kilogramów. Wciąż znajduje się w stanie bliskim depresji, bo nie wie, co się z nią stanie. Przed belgijskim sądem wkrótce odbędzie się rozprawa. Zapadnie decyzja czy Sakobi będzie musiała opuścić Belgię i udać się do Francji, gdzie wszystko trzeba będzie zaczynać od nowa. A może czeka ją deportacja?

Zgodnie z protokołem dublińskim osoba, która ubiega się o azyl musi go złożyć w kraju, do którego wjechała. A tym była dla pięściarki Francja, gdzie przybyła startować w igrzyskach.

Zabrali paszporty i telefony, żeby nie uciekali. Na próżno

Takich sportowców „L’Equipe” znalazło kilkunastu, nie wszyscy chcieli o sobie mówić, niektórzy poprosili o zmianę personaliów, inni zażądali, by nie podawać ich miejsca pobytu. Wielu z nich się ukrywa. Wszyscy mają kłopoty, w ojczyźnie i teraz w swoich nowych krajach, gdzie wciąż toczą batalię prawniczą o to, by uzyskać prawo do legalnego pobytu. Większość myśli o starcie w Los Angeles, ale zdecydowanie już w drużynie uchodźców.

Ich losy są różne, dramatyczne. Emmanuel Grace Moumbako uciekł z wioski olimpijskiej wraz ze swoją przewodniczką tylko z laską dla niewidomych. Nie miał paszportu, bo zabrała go mu wcześniej oficjalna delegacja komitetu paralimpijskiego Demokratycznej Republiki Konga. Wcześniej usunęli wszystkie kontakty z telefonów. Zapomnieli o jednym, że sportowcy dostali aparaty od jednego ze sponsorów igrzysk.

 Paralekkoatletka Sandy, która w wieku 17 lat straciła nogę nie chce wracać do Republiki Demokratycznej Konga, bo tam „niepełnosprawni są traktowani jako zło konieczne”. Czuła wszechobecną pogardę wobec siebie. We Francji wszyscy traktują ją z szacunkiem.

Moumbako wyjechał do Orleanu. Do jego mieszkania pewnego dnia wkroczyła policja, która otrzymała informację z Paryża o „niepokojącym zaginięciu”. Ucieszyli się, że kongijski lekkoatleta jest cały i zdrów, byli przerażeni, że w pokoju panują całkowite ciemności. Dopiero później uświadomili sobie, że poszukiwany jest niewidomy.

Zawodnik otrzymał wcześniej pomoc od przyjaciół i woluntariuszy. Trenuje. Dopóki jego wniosek o azyl nie zostanie pozytywnie rozpatrzony, nie otrzyma legalnych dokumentów nie przynależeć do klubu. Nie widzi żadnego sensu powrotu do ojczyzny. Opowiadał, że nigdy nie otrzymał pełnej kwoty stypendium olimpijskiego, które mu obiecano.

Prześladowania za to, że jest się osobą z niepełnosprawnościami

Francuzi snują opowieść o Benińczyku Fayssalu Atchibie, trzykrotnym medaliście igrzysk paralimpijskich z Tokio w lekkiej atletyce. Nie chciał opuszczać Beninu. Wrócił po Paryżu do ojczyzny, ale póki wiza byłą ważna, zdecydował się na ponowny lot do Europy. Obawia się represji. W kraju był prześladowany za to, że jest osobą z niepełnosprawnością. – Działacze traktowali mnie przy tym jak dojną krowę – mówił. Nie dostał stypendium na przygotowania do igrzysk.

Czytaj więcej

Płeć w sporcie. Gdzie są granice kobiecości? Nowe spojrzenie bliższe Donaldowi Trumpowi

Podobnie lekkoatletka Sandy, która w wieku 17 lat straciła nogę nie chce wracać do Republiki Demokratycznej Konga, bo tam „niepełnosprawni są traktowani jako zło konieczne”. Czuła wszechobecną pogardę wobec siebie. We Francji wszyscy traktują ją z szacunkiem.

Pływak Aristote Ndombe odkąd pozostał we Francji trenuje codziennie. Wreszcie na 50 metrowym basenie, bo w Republice Demokratycznej Konga miał do dyspozycji tylko 33-metrową nieckę albo rzekę, w której kąpiel groziła malarią. Musiał uciekać, bo publicznie skrytykował sportowe – mocno powiązane z rządem – władze za warunki przygotowań do igrzysk i kradzież ich stypendiów. W kraju jest spalony. Został potępiony w lokalnej telewizji i przez mających największy wpływ na opinię publiczną influencerów.

Milczenie MKOl

„L’Equipe” podaje, że do krajów nie wróciły całe drużyny paralimpijczyków. Żadne z państw nie chce się do tego przyznać. Francuski rząd natomiast nie podaje oficjalnych danych, ilu sportowców zostało na miejscu po igrzyskach w Paryżu.

Mieli do tego prawo na podstawie krótkoterminowej wizy, która zobowiązuje każdy kraj goszczący sportowców na zawodach międzynarodowych, do legalnego pobytu.  Ale jej ważność już dawno wygasła.

Mimo że od zakończenia igrzysk minęło już ponad pół roku kilkanaście osób, z dobrze udowodnionymi historiami o prześladowaniach, których doświadczają za to jacy są, co mówią, wciąż czeka na wnioski o azyl. Związane jest to z obecną sytuacją polityczną i bardzo drażliwą kwestią migracji, ale także przepełnionymi ośrodkami dla uchodźców. Uciekinierzy muszą liczyć na pomoc woluntariuszy, zaangażowanych społecznie prawników, klubów sportowych, organizacji religijnych i pozarządowych, przyjaciół. Żadnego stanowiska w tej sprawie nie zajmuje MKOl.

Marcelat Sakobi Matshu podczas ceremonii otwarcia igrzysk niosła flagę Demokratycznej Republiki Konga. 28-letnia pięściarka była jedną z nadziei tego kraju na medal olimpijski. Osiem lat temu zdobyła w Brazzaville złoto podczas mistrzostw Afryki w kategorii do 60 kg. Jest wszechstronnie uzdolniona, trenowała nie tylko boks, ale i piłkę ręczną, karate, lekkoatletykę. Skończyła studia, ma dyplom prawniczki.

W Paryżu przegrała w pierwszej rundzie na punkty, choć raz posłała swoją rywalkę na deski. Przeżyła załamanie. Po werdykcie zalała się łzami. W pewnym momencie zasłoniła usta i przystawiła swoje palce do skroni. Gest jednoznaczny. W ten sposób kongijscy sportowcy informowali świat o przemocy panującej w kraju.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei