W czwartkowym półfinale zespół z Kędzierzyna-Koźla nie dał szans Sir Safety Perugia i wygrał 3:1 (taki sam wynik padł w pierwszym meczu). Nie pomogły wielkie gwiazdy, reprezentanci Polski Wilfredo Leon i Kamil Semeniuk, który przed tym sezonem zamienił ZAKSĘ na zespół z Perugii. Mistrzowie Polski dołączyli tym samym do Jastrzębskiego Węgla i zagrają o najważniejsze trofeum w klubowej siatkówce trzeci raz z rzędu. To będzie historyczne wydarzenie, bo o zwycięstwo w Lidze Mistrzów jeszcze nigdy nie walczyły dwie polskie drużyny.
Idealnie, z punktu widzenia polskich kibiców byłoby, gdyby finał odbył się w Polsce, a że obie drużyny są ze Śląska, to potencjalne lokalizacje nasuwają się same: Katowice i Gliwice, które w zeszłym roku gościły mistrzostwa świata.
Czytaj więcej
Siatkarzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle wygrali dwa sety w rewanżowym starciu z Sir Safety Susa Perugia...
Na dziś gospodarzem finału jest jednak Turyn, ale po odpadnięciu męskich drużyn, zainteresowanie włoskich kibiców imprezą na pewno spadło. Tylko, że o ewentualne przejęcie imprezy nie będzie łatwo. Z jednej strony organizator turnieju w Turynie na pewno poniósł już jakieś koszty związane z organizacją imprezy, a z drugiej strony ten, kto chce gościć u siebie drużyny męskie, organizuje też kobiecy finał, a tutaj w grze jest ciągle włoska Novara.
- To byłoby święto siatkówki w Polsce, a na trybunach byłby komplet kibiców. Tylko, że ewentualne przejęcie organizacji będzie bardzo trudne. Jeśli Novara awansuje do finału, to trudno sobie wyobrazić przeniesienie imprezy do Polski, bo włoscy kibice nigdy by tego nie wybaczyli. Jeśli odpadnie w półfinale, wtedy pojawią się logiczne podstawy do rozmów o organizacji finałów w jednej z polskich hal - mówi "Rz" Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla.