Miał być trudny mecz i był, miało być przełamanie serii porażek ze Słowenią w turnieju o mistrzostwo Starego Kontynentu, przełamania nie było. Kluczem do zwycięstwa okazała się rewelacyjna obrona Słoweńców, także odporność na początkowy szturm drużyny Heynena i na doping Spodka. Szturm przeczekali, widzów uciszyli, mają co najmniej srebro, w niedzielę o 20.30 zagrają o złoto.
Polacy cieszyli się tylko po pierwszym secie. Były powody, nawet jeśli początek nieco lepszy mieli rywale. Pierwszym bohaterem Spodka został Jakub Kochanowski, który zaczął serwować przy stanie 6:7 i mocną zagrywką rozbroił na kilka minut słoweński atak. Gdy było 12:7 dla Polaków, trener Alberto Giuliani musiał wziąć czas, przerwał tę świetną polską serię, lecz wkrótce była druga, w wykonaniu Wilfredo Leona. Jeden z jego serwisów miał prędkość 136,5 km/godz., na takie strzały obrony nie ma.
Czytaj więcej
Polacy zostali półfinalistami mistrzostw Europy po znakomitym meczu z Rosją wygranym 3:0 (25:14, 26:24, 25:19). W najlepszej czwórce turnieju jest też Serbia.
Drugi set Słoweńcy także zaczęli od prowadzenia, tym razem dłużej utrzymywali niewielką przewagę, Tine Urnaut, Tonček Stern i pozostali zaczęli lepiej zagrywać i lepiej przyjmowali polską zagrywkę. Nawet gdy set zbliżył się do końca, na tablicy wyników wciąż jeden lub dwa punkty więcej mieli rywale.
Po dwóch świetnych serwisach Bartosza Kurka Polacy wreszcie wyszli przed Słoweńców (21:20), chwilę później nawet prowadzili 24:22, pojawiła się piłka setowa, potem druga, lecz obie niewykorzystane. Gra na przewagi jeszcze podbiła emocje (Spodek oglądał większość spotkania na stojąco), wreszcie po asie serwisowym Klemena Cebulja i udanej kontrze gości, trzeba było zapisać set po słoweńskiej stronie.