Na pożegnanie z turnieje w Polsce wypadało wygrać zdecydowanie, zwłaszcza że rywal do potęg nie należy. Dla Iranu sam awans do drugiej rundy mistrzostw świata był olbrzymim sukcesem, bo wcześniej na mundialu wystąpili tylko raz i przegrali wszystkie spotkania w pierwszej fazie.
Biało-czerwoni trochę poprawili sobie nastroje zwycięstwem nad Czarnogórą i do niedzielnego meczu przystąpili rozluźnieni. Umiejętności od Irańczyków mieli większe, trzeba tylko to było pokazać na boisku.
Czytaj więcej
Mistrzostwa świata jeszcze trwają, ale już wiadomo, że Polacy nie zagrają w ćwierćfinale, a takie było zadanie postawione przed drużyną i jej trenerem Patrykiem Romblem.
Trener Patryk Rombel też pokazał, że w tym meczu chodzi o pożegnanie się z turniejem i dokonywał wielu zmian, dając szansę tym, którzy wcześniej siedzieli na ławce rezerwowych. Na boisku po raz pierwszy pojawił się obrotowy Dawid Dawydzik, więcej czasu na pokazanie się dostał również środkowy rozgrywający Maciej Pilitowski. Mimo to w pierwszej połowie Polacy budowali bezpieczną przewagę, a bramkarz Iranu Mohammad Siavoshi rzadko kiedy potrafił odbić rzuty biało-czerwonych, broniąc ze skutecznością poniżej 20 proc.
Po przerwie zespół z Azji wcale nie zamierzał składać broni, a Polakom chyba udzielił się nastrój kończącego się turnieju. W pierwszych kilku atakach Polacy nie potrafili ich zatrzymać. Każdy rzut Irańczyków kończył się bramką aż wreszcie Mateusza Korneckiego między słupkami zastąpił Adam Morawski. Z kolei, pod bramką Iranu Polacy w pewnym momencie stracili skuteczność. W najprostszych sytuacjach mylili się Szymon Sićko i Arkadiusz Moryto. Z sześciu goli przewagi zostały jedynie trzy, na szczęście kilka razy znakomicie interweniował Morawski i nasi piłkarze obronili przewagę, choć drugą połowę przegrali 10:12.