Faworyci są zawsze ci sami, walkę o medale powinny między sobą rozstrzygnąć Dania, Szwecja, Francja i Hiszpania. Jeśli do półfinałów awansuje Islandia lub Norwegia, to też nie będzie można mówić o sensacji, a co najwyżej o niespodziance. Tuż za tą grupą można wymienić reprezentację Niemiec czy Chorwacji, choć te drużyny przeżywają słabszy okres.
To mistrzostwa świata, ale w gronie faworytów próżno szukać zespołów z Ameryki Południowej lub Azji, bo centrum piłki ręcznej znajduje się w Europie. W żadnym innym sporcie drużynowym: piłce nożnej, koszykówce czy siatkówce, nie ma takiej dominacji jednego kontynentu. Może tylko Egipt w ostatnich latach był w stanie nawiązać równą walkę z europejskimi drużynami, o czym świadczy awans do ćwierćfinału rozgrywanych dwa lata temu mistrzostw świata.
Siła Bundesligi
– Wielu trenerów i zawodników podkreśla, że mistrzostwa świata są łatwiejsze od mistrzostw Europy, zwłaszcza w pierwszej fazie turnieju. Jeśli z czterozespołowej grupy wychodzą trzy drużyny, to zawsze znajdzie się jedna wyraźnie słabsza – mówi „Rz” Michał Świrkula, były reprezentant Polski, dziś ekspert i komentator piłki ręcznej.
Najlepsi piłkarze ręczni z innych kontynentów, tacy jak Egipcjanie Yahia Omar i Yehia El-Deraa, zawodnicy MKB Veszprem, albo Pedro Valdes z Kuby (FC Porto), przyjeżdżają grać na Stary Kontynent. To tutaj są największe pieniądze, najlepsze kluby i zainteresowanie mediów.
Czytaj więcej
- Chcielibyśmy znaleźć się wśród tych, którzy podczas tego turnieju odlecą - mówi przed otwierającym mistrzostwa świata w piłce ręcznej meczem Polska - Francja (środa, 21:00) trener Trójkolorowych Guillaume Gille.