Rzreczpospolita: Tematem numer jeden przed meczem z Katarem są oczywiście obawy o postawę sędziów.
Bartosz Jurecki: Nie możemy dać się w żaden sposób sprowokować. Ani przeciwnikom, ani sędziom i decyzjom, jakie będą podejmować. Żadnych utarczek słownych, pełna koncentracja na tym, co na parkiecie, i na naszej grze.
A między sobą rozmawiacie o tym, czy to głównie dziennikarskie obawy?
Nie poświęcamy sędziom zbyt wiele uwagi. Powiedzieliśmy tylko sobie, że nie będziemy dawać arbitrom pretekstu, i ustaliliśmy, że na pewno nie wdamy się w żadne dyskusje, bo mogą tylko pogorszyć sprawę.
Panuje też opinia, że Katar to żaden zespół i jeśli sędziowanie będzie normalne, to już jesteście w finale. Ale oni potrafią grać.
Oczywiście, że potrafią. Mają świetny turniej i nikt mi nie powie, że awansowali do półfinału mistrzostw świata wyłącznie dlatego, że ciągnęli ich za uszy sędziowie. Gdyby nie potrafili grać, to pomoc arbitrów na nic by się zdała. Mają bramkarzy światowej klasy, to ich największy atut. W ataku pozycyjnym grają bardzo szybką piłkę i mają dwie strzelby: Żarko Markovicia i Rafaela Capote'a. Do tego dochodzi bardzo agresywna obrona, wychodzą wysoko, próbują klinczować, nie przebierają w środkach.
Podoba się panu metoda budowania tej reprezentacji?
Nie podoba mi się, ale nic nie możemy na to poradzić. Katarczycy nie robią nic nielegalnego, działają w granicach przepisów i prawa.
Przyjąłby pan obywatelstwo Kataru?
Dużo złota musieliby rzucić... Oczywiście żartuję. Jestem Polakiem i nie wyobrażam sobie gry w innych barwach. Nie ma na to najmniejszych szans.