Od lipca ligę czeka mała telewizyjna rewolucja. Kibice będą mieli do wyboru: albo transmisje w Canal Plus Sport, tak jak dotychczas, albo w specjalnym Kanale Ekstraklasa, który stworzą razem Canal Plus i Telekomunikacja Polska.
Ten kanał można będzie oglądać bez dekodera Cyfry Plus. Będzie go oferowała TP SA posiadaczom tzw. liveboksów, czyli specjalnych urządzeń pobierających sygnał z gniazdka telefonicznego. Kanał Ekstraklasa znajdzie się za dodatkową opłatą w ofercie tzw. wideostrady: telewizji przez telefon.
Za trzy sezony pokazywania ligi Canal Plus i TP SA mają zapłacić średnio 120 mln zł rocznie (co sezon suma rośnie, od 115 przez 120 do 125 mln – sumy są nieoficjalne, nie ujawniono ich). Udziałowcy sprzedającej prawa spółki Ekstraklasa SA, czyli 16 klubów i PZPN, uznali, że ta propozycja jest lepsza od złożonej wspólnie przez Polsat i ITI.
Te dwie telewizje proponowały mniej pieniędzy – nieoficjalnie mówi się o 111 mln rocznie – ale przekonywały, że ich wspólny kanał ligowy będzie dostępny przez platformy cyfrowe i sieci kablowe dla około 5 mln widzów i tym biją konkurencję na głowę. Dzięki większej dostępności kluby miałyby szansę wynegocjować więcej od sponsorów.
Dla klubów najważniejsze były jednak te pieniądze, które już zostały położone na stole, a nie hipotetyczne. Zwłaszcza dla drużyn, dla których pieniądze od Canal Plus są podstawą budżetu. W głosowaniu nikt nie był przeciw. Dwóch udziałowców się wstrzymało, a Zagłębie Sosnowiec nie przyjechało, bo od lata będzie w drugiej albo w trzeciej lidze, więc sprawa go nie dotyczy.