19. kolejka zaczyna się dzisiaj emocjami w strefie spadkowej, skończy w niedzielę spotkaniami lidera Lecha i wicelidera Legii, ale najciekawiej powinno być w sobotę. W Krakowie staną naprzeciw siebie drużyny, które jesienią najdłużej prowadziły w lidze – Wisła przez siedem kolejek, Polonia przez pięć – a teraz muszą walczyć o to, by pozostać w grze o mistrzostwo. Zwłaszcza broniąca tytułu Wisła, na którą spada ostatnio nieszczęście za nieszczęściem.
Na boisku jest źle: strata pięciu punktów do lidera, ledwie jedno zwycięstwo w czterech ostatnich kolejkach, remis i nijaka gra w Bytomiu na początek wiosny, środowa porażka z Lechem w Pucharze Polski. Poza boiskiem jeszcze gorzej: Bogusław Cupiał myśli dziś głównie o tym, jak przed skutkami kryzysu osłonić Tele-Fonikę. Należąca do niego Wisła ma po prostu jakoś przetrwać najbliższe miesiące, nie powiększając strat właściciela.
Można nawet odnieść wrażenie, że obrona tytułu to byłby już sukces ponad plan, bo najważniejsza jest dziś przy Reymonta przebudowa drużyny przed następnym sezonem, do tego jak najmniejszym kosztem. Gdyby tytuł był najważniejszy, Wisła nie odkładałaby transferu Łukasza Garguły do lata i może dziś pomocnik GKS Bełchatów (a od 1 lipca Wisły) szykowałby się do meczu z Polonią, a nie do operacji kolana w Niemczech.
Sobotnie spotkanie będzie dla mistrza jak obrona pierwszej piłki meczowej, ostatnia szansa na przebudzenie. Tydzień temu w Bytomiu Wisła spała głębokim snem i tak naprawdę zremisowała szczęśliwie, w środę w meczu z Lechem dominowała na początku, ale zbyt krótko, potem znowu dała się zepchnąć w nijakość.
Z Polonią będzie miała trudną przeprawę, bo to drużyna, która jak żadna inna potrafi wprawić przeciwnika w pozorny spokój, potem tak uspokojonemu rywalowi strzelić gola i do końca mądrze się bronić. Wprawdzie jesienią przegrała u siebie z mistrzem Polski, ale to była wówczas inna Wisła i inna Polonia.