Tylko raz w ostatnich dziesięciu latach mistrzostwo rozstrzygało się w ostatniej kolejce, a im bardziej w dół tabeli, tym emocje będą większe. Polonia Warszawa walczy z GKS Bełchatów o europejskie puchary, na końcu tabeli wszystkim od 11. miejsca w dół grozi pożegnanie z ekstraklasą.
Dwie z nich, Odra i Arka, zmierzą się w sobotę. A po sezonie będzie jeszcze dogrywka w sprawie licencji dla ŁKS. Na razie klub jej nie ma, ale to może się zmienić.
Bilety na mecz Wisły ze Śląskiem skończyły się już pierwszego dnia sprzedaży, na stadionie przy Reymonta zaplanowano fetę na cześć mistrzów. Z siedziby Ekstraklasy SA przyjechał puchar i złote medale, miasto gotowe jest na triumfalny przejazd piłkarzy odkrytym autokarem.
Zepsuć święto Wiśle mógłby tylko Lech. Ale nie wystarczy, że pokona Cracovię. Musiałby też liczyć na to, że Wisła przegra. A w to nie wierzą nawet w Poznaniu. Tam w ostatnich dniach byli bardziej zajęci planowaniem przyszłości niż teraźniejszością. Po trzech latach odchodzi z Lecha Franciszek Smuda, szefowie klubu nie chcieli dać mu takiej podwyżki, na jaką liczył. W nowym sezonie drużynę poprowadzi Jacek Zieliński, zwolniony niedawno z Polonii Warszawa.
Legia może jeszcze wyprzedzić albo Wisłę, albo Lecha i zostać wicemistrzem, ale plany były ambitniejsze, więc teraz zaczynają się rozliczenia. – Trudno walczyć o mistrzostwo jednym napastnikiem. Oczywiście też ponoszę odpowiedzialność za takie transfery, bo jestem trenerem, ale dyrektor sportowy Mirosław Trzeciak musi wziąć część odpowiedzialności na siebie. To i tak sukces, że Legia tak długo liczyła się w grze. Zniszczyły nas kontuzje, zaprzątnięta transferem głowa Rogera, zniżka formy innych kluczowych zawodników. Niektórzy nic nie wnieśli do naszej gry – mówi „Rz” trener Legii.