W Łodzi świętują i się cieszą, bo zespół Pawła Janasa jest coraz bliżej powrotu do ekstraklasy. Zwycięstwa 4:1 (w derbach z ŁKS) i 2:0 na wyjeździe z Wartą Poznań dały Widzewowi wręcz komfortową sytuację. Co więcej, żaden z piłkarzy nie narzeka na urazy i wygląda na to, że w sobotę do gry gotowi będą wszyscy.
Ciekawe, czy trener Janas postawi na lewej obronie na wracającego po kontuzji Tomasza Lisowskiego czy Brazylijczyka Dudu, który znakomicie wykorzystał nieobecność Polaka i wywalczył miejsce w pierwszym składzie. Tydzień temu zagrał wprawdzie Lisowski, ale z konieczności, bo Dudu pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Dylematów Janasowi zazdrości na pewno trener Radosław Mroczkowski. Obejmował drużynę będącą na czwartym miejscu w tabeli, ale poważnie osłabioną odejściem Macieja Tataja i Grzegorza Lecha. Po dwóch meczach widać jak na dłoni, jak ciężko będzie obu piłkarzy zastąpić. Na grę swojej drużyny narzeka nawet trener Mroczkowski. Załamał go chyba szczególnie drugi wiosenny mecz, przegrany 0:1 z broniącym się przed spadkiem Motorem Lublin.
– Nasi pomocnicy nie potrafią dobrze rozegrać piłki, tracimy ją w środku pola. Niestety, napastnicy też nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Uważam, że w porównaniu z meczem z Wartą spotkanie z Motorem było w niektórych momentach nawet gorsze – mówi Mroczkowski.
Dobra wiadomość dla kibiców Dolcanu jest taka, że na jesieni ich drużyna pokonała Widzew 1:0. Zła – że gola strzelił Tataj, który gra już w Koronie.