Prawie pewny awansu może być Widzew, a za jego plecami zażartą walkę o drugie premiowane awansem miejsce toczą Górnik Zabrze i Sandecja.
ŁKS wyłączył się z rywalizacji trochę na własne życzenie, a trochę przez pecha, który prześladował zespół w czasie rundy wiosennej. Im w klubie działo się lepiej, tym piłkarzom było bardziej pod górkę.
Porażka z Flotą Świnoujście w poprzedniej kolejce właściwie pozbawia drużynę Grzegorza Wesołowskiego szans na awans. Pewnym usprawiedliwieniem słabego występu w Świnoujściu może być plaga kontuzji, która spadła na łodzian. Szkoleniowiec zabrał na mecz tylko 16 zawodników, a urazy wykluczyły tak ważnych i doświadczonych piłkarzy, jak Marcin Adamski, Robert Łakomy, Wahan Geworgian czy Dariusz Jackiewicz.
ŁKS jedzie teraz na mecz ze Zniczem, który nie potrafi się wydostać ze strefy spadkowej. Piłkarze i trener Jacek Grembocki deklarują walkę do samego końca, ale co chwila tracą szansę na ucieczkę znad przepaści. Ostatnio zremisowali z Motorem Lublin, tracąc gola w 86. minucie. Wcześniej przegrali w Stalowej Woli z najsłabszą w lidze Stalą 2:3. Nie zawodzi druga łódzka ekipa. Widzew dobija się do ekstraklasy drugi sezon z rzędu. Rok temu już otworzył sobie drzwi i prawie wszedł na salony, ale w ostatniej chwili wyproszono go decyzją PZPN i galowe stroje trzeba było schować do szafy.
Nie udało się za pierwszym razem, musi się udać teraz. Zespół Pawła Janasa od dawna patrzy z góry na resztę stawki i do najbliższego meczu z Sandecją przystąpi w dobrych humorach po zwycięstwie 3:0 nad GKS Katowice. Mobilizują się za to w Nowym Sączu. Drużyna, której celem było utrzymanie, zajmuje trzecie miejsce i ma tyle samo punktów co wicelider Górnik Zabrze.