Piękny mecz w Dortmundzie. Po zwycięstwie 3:0 nad Borussią w Madrycie Real miał prawo czuć się półfinalistą rozgrywek. Trener Carlo Ancelotti zostawił nawet na ławce Cristiano Ronaldo. Portugalczyk miał drobną kontuzję, ale był wpisany do składu i siedział na ławce. Bez niego siła rażenia Realu była znacznie słabsza. A ponieważ cała druga linia, atakowana przez Niemców już na połowie boiska, grała zdecydowanie poniżej możliwości, Borussia w pierwszej połowie panowała na boisku.
Gareth Bale był niewidoczny, Karim Benzema też. Bohaterem mógł zostać Angel Di Maria. W 17. minucie sędzia Damir Skomina przyznał Realowi rzut karny. Piłka trafiła w rękę Łukasza Piszczka i mimo, że Polak był tego nieświadomy, arbiter uznał, że naruszył przepisy. Pewnie połowa sędziów w takiej sytuacji nie przyznałaby jedenastki. Jakkolwiek by było, Roman Weidenfeller obronił strzał Argentyńczyka.
Od tej pory Borussia dostała zastrzyk większej wiary i opanowała sytuację. Robert Lewandowski grał nieco z tyłu, nie wykańczał akcji, ale brał w nich udział. W roli głównej wystąpił tym razem Marko Reus. Jedną jego akcja z Lewandowskim zakończyła się minimalnie niecelnym strzałem Henrika Mchitarjana. W drugiej sytuacji Reus wykorzystał złe podanie głową Pepe do Ikera Casillasa. Niemiec przejął piłkę i trafił do bramki.