„To było prawdopodobnie najsłabsze spotkanie Barcelony na Camp Nou w tym sezonie" – napisał „Mundo Deportivo" po sobotniej porażce Katalończyków z Malagą (0:1).
Najgorszy nie był wynik ani fakt, że drużyna Luisa Enrique zmarnowała szansę, by przynajmniej na jeden dzień zepchnąć z pozycji lidera Real Madryt, ale styl, w jakim przegrała. Szybko straciła gola po błędzie Daniego Alvesa, potem – mimo ogromnej przewagi – nie miała pomysłu, jak wyrównać. 11 zwycięstw z rzędu przeszło do historii.
Wystarczy jednak przypomnieć, co wydarzyło się rok temu, by wstrzymać się z wyciąganiem jakichkolwiek wniosków. Do rewanżu z City Barcelona przystępowała wtedy po niespodziewanej porażce z broniącym się przed spadkiem Valladolid, co nie przeszkodziło jej kilka dni później w pokonaniu po raz drugi zespołu szejków, debiutującego w fazie pucharowej. Teraz bogatsi o doświadczenia piłkarze Manuela Pellegriniego chcą pokazać, że mocni są także poza własnym podwórkiem. Nawet bez swojej skały, zawieszonego za czerwoną kartkę Yaya Toure.
Pellegrini uważa, że sprzymierzeńcem jego drużyny jest luźniejszy kalendarz. – W ubiegłym sezonie w grudniu i styczniu rozegraliśmy 18 meczów i przed starciem z Barceloną byliśmy naprawdę zmęczeni – przekonuje trener mistrzów Anglii.
Vincent Kompany tylko się uśmiecha, gdy słyszy pytania o strach, i twierdzi, że trudniejsze mogłoby się okazać spotkanie ze Stoke. Ale świadomość klasy rywala jest w Manchesterze duża.
– Jeśli zostawimy Leo Messiemu zbyt dużo wolnego miejsca, to nas zniszczy. Oczywiście, nie możemy zapominać o Neymarze, Luisie Suarezie i reszcie, ale my też mamy groźny atak – mówi Frank Lampard. Sergio Aguero, Edin Dżeko, David Silva i Samir Nasri w sobotę byli dla obrońców Newcastle (5:0) nie do upilnowania. A jest jeszcze Wilfried Bony, sprowadzony zimą ze Swansea za ok. 30 mln funtów i okrzyknięty już nowym Didierem Drogbą.
Nadzieje Borussii na trzeci z rzędu awans do ćwierćfinału i piękną wiosnę w Europie nazywają się Marco Reus i Pierre-Emerick Aubameyang. – Jesteśmy jak bracia – deklaruje napastnik z Gabonu. 17 z 28 bramek Dortmundu w Bundeslidze to ich zasługa.