Reklama

Odzyskać głowę

W środę Lech – Śląsk w Poznaniu i Legia – Jagiellonia w Warszawie.

Publikacja: 19.05.2015 19:55

Jagiellonia dobrze gra na wyjazdach. Legię czeka trudne zadanie. Na zdjęciu (od lewej): Michał Kucha

Jagiellonia dobrze gra na wyjazdach. Legię czeka trudne zadanie. Na zdjęciu (od lewej): Michał Kucharczyk, Ivica Vrdoljak i Tomasz Brzyski

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Lider Lech w poprzednim meczu wyłożył się jak długi. Dotkliwa porażka z Jagiellonią – poznaniacy wyszli na prowadzenie, a następnie stracili aż trzy bramki – przyszła, gdy Lech po raz pierwszy w tym sezonie wdrapał się na pierwsze miejsce w tabeli, a Poznań uwierzył w tytuł.

Jutro na stadion przy ulicy Bułgarskiej przyjeżdża Śląsk Wrocław. Zawodnicy Macieja Skorży powinni przywitać rywali szpalerem honorowym i brawami. Tylko bowiem dzięki temu, że Śląsk zatrzymał w poprzedniej kolejce Legię (remis we Wrocławiu 1:1) Lech wciąż zajmuje pierwsze miejsce w tabeli. Z przewagą punktu nad Legią i Jagiellonią.

Trener Skorża może zaklinać rzeczywistość, tak jak to robił na konferencji prasowej poprzedzającej mecz ze Śląskiem, obwieszczać, że woli tytuł „wyszarpać, podnosząc się z desek, niż zdobyć go z 16-punktową przewagą", ale nikt rozsądny mu nie uwierzy. Skorża nie wygląda na człowieka, który źle wspomina sezon sprzed siedmiu lat, gdy jego Wisła Kraków zakończyła rozgrywki z 14 punktami przewagi nad drugą Legią.

Zawodnicy Henninga Berga zaczynali mecz ze Śląskiem ze świadomością, że Lech przegrał z Jagiellonią. Wiedzieli, że wygrana we Wrocławiu pozwoli im wrócić na pierwsze miejsce. Tuż po meczu w Poznaniu prezes Legii Bogusław Leśnodorski napisał na Twitterze: „Znowu wszystko w naszych głowach". Głowy piłkarzy jednak nie wytrzymały. Już po sześciu minutach obrońca tytułu przegrywał i udało mu się tylko zremisować.

Dziś wypadki potoczą się według tego samego scenariusza. Lech zagra ze Śląskiem o godzinie 18, a Legia z Jagiellonią o 20:30. Pytanie jednak, czy po środowych meczach nie trzeba będzie wreszcie porzucić narracji o Legii i Lechu walczących o mistrzostwo. Nie będzie bowiem wielką sensacją, jeśli w czwartek rano jako liderzy obudzą się zawodnicy Michała Probierza.

Reklama
Reklama

Oczywiście to Legia jest faworytem spotkania z Jagiellonią. Należy jednak pamiętać, że klub z Podlasia stał się w tym sezonie specjalistą od gry na wyjazdach – żaden zespół nie ma lepszego bilansu poza domem – a także od wygrywania meczów, w których piłkarze Probierza mogą się skupić na niszczeniu tego, co próbują stworzyć rywale. I na wyprowadzaniu kontrataków. Robią to  najlepiej w Polsce.

Jagiellonia wygrywała w tym sezonie nie tylko w Poznaniu, ale także w Krakowie z Wisłą (2:0). Przede wszystkim jednak należy pamiętać, że Probierz i jego zawodnicy mają już w tym sezonie na koncie zwycięstwo w Warszawie – 15 lutego pokonali Legię przy Łazienkowskiej 3:1, a mogli wygrać  wyżej, ale Maciej Gajos nie wykorzystał rzutu karnego.

Berg wówczas nie wystawił najsilniejszego składu – cztery dni później Legia grała pierwszy mecz 1/16 finału Ligi Europejskiej z Ajaksem w Amsterdamie i Norweg zgodnie ze swoim pomysłem dał szansę rezerwowym. Dla takich piłkarzy, jak: Adam Ryczkowski, Mateusz Szwoch czy Helio Pinto były to ostatnie chwile poważnego futbolu w tym sezonie. Gdy Legia 11 dni później odpadła z europejskich pucharów już tylko incydentalnie zakładali koszulkę pierwszego zespołu.

W Poznaniu Jagiellonia wcale nie miała wyrafinowanego pomysłu na mecz. Obrona, szybkie ataki i zatrzymywanie akcji Lecha za wszelką cenę – to zmusiło Kolejorza do gry w ataku pozycyjnym, a tego nie lubią piłkarze wyszkoleni w Polsce. Tak samo będzie w Warszawie.

Legii, dopóki miała najlepszego zawodnika naszej ligi Miroslava Radovicia, atak pozycyjny nie był straszny. Oczywiście na poziomie ekstraklasy, bo w Europie warszawianie przyjmowali taktykę Jagiellonii – niszczyć, przeszkadzać, zabijać akcje przeciwnika nawet faulami na jak najwcześniejszym etapie. W lidze jednak wystarczyło podać piłkę do Radovicia, a ten wespół z Ondrejem Dudą i skrzydłowymi znajdowali sposób na omijanie podwójnych zasieków rywali.

Radović jednak zarabia miliony na emeryturze w Chinach, walcząc ze swoim klubem Habei China Fortune FC o awans do tamtejszej ekstraklasy (4 punkty straty, ale jeszcze 21 kolejek przed Serbem), a Legia ma problemy z płynną konstrukcją akcji.

Reklama
Reklama

Jeśli Jagiellonii udałoby się wywieźć dobry wynik z Warszawy, to jej największym problemem pozostanie to, że kolejne trzy spotkania rozegra u siebie. I będzie zmuszona do ataku pozycyjnego. Ot, taka specyfika ligi, w której nikt nie lubi grać w piłkę.

33. KOLEJKA – Grupa mistrzowska

Lech – Śląsk (18.00, Canal+ Sport); Górnik – Lechia (18.00, Canal+ Sport 2); Legia – Jagiellonia (20.30, Canal+ Sport); Wisła – Pogoń (20.30, nSport+)

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama