Berlińscy filharmonicy z Barcelony

W finale rozegranym na Stadionie Olimpijskim w Berlinie Katalończycy wygrali z Juventusem Turyn 3:1. Barcelona zdobyła Puchar Mistrzów po raz piąty.

Aktualizacja: 07.06.2015 07:00 Publikacja: 06.06.2015 23:32

Berlińscy filharmonicy z Barcelony

Foto: AFP

Stefan Szczepłek z Berlina

Przeczytaj bezpośrednią relację

Piękny finał, mimo że przebiegał nie całkiem zgodnie z oczekiwaniami, zakończył się zwycięstwem faworyta. Artyści z Barcelony grali jak orkiestra, której repertuar jest znany, a mimo to sala zapełnia się żeby wysłuchać mistrzów. Dla Gianluigiego Buffona, 37-letniego mistrza świata, który nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów, mecz rozpoczął się podobnie jak dziewięć lat temu, na tym samym stadionie finał mundialu. Wtedy, w 7. minucie Zinedine Zidane wbił mu gola z karnego, w jeszcze lepszym stylu niż Antonin Panenka w finale Euro ‚76 Seppowi Maierowi. Teraz, już w 4. minucie, stojąc w tej samej co wtedy bramce, Buffon przepuścił strzał Ivana Rakiticia. Chorwat zakończył jedną z tych akcji, za które Barcelonę kochają kibice na całym świecie. Leo Messi przerzucił piłkę z prawej strony na lewą, tam Neymar podał do Andresa Iniesty a ten do wbiegającego między obrońców Rakiticia.

W finale mundialu Włosi wyrównali a potem wygrali na karne. Teraz Juventus, zdominowany przez Barcelonę, nie oddał w pierwszej połowie ani jednego groźnego strzału. Messi jeszcze dwukrotnie podawał podobnie jak przy bramce, piłka po strzale Luisa Suareza musnęła słupek z zewnętrznej strony a Buffon obronił trudny strzał Dani Alvesa. Na początku drugiej połowy Barcelona zaatakowała z jeszcze większym animuszem. Dwukrotnie przeprowadzała kontratak z udziałem pięciu graczy przeciw trzem. W pierwszej z tych sytuacji Buffon obronił strzał Suareza. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Hiszpanie tak bardzo byli zaangażowani w atak, że zapomnieli o obronie. Wykorzystał to Alvaro Morata i wyrównał na 1:1. To ironia losu. Morata, jako były zawodnik Realu, przyczynił się do wyeliminowania tej drużyny w półfinale. Teraz wbił gola Barcelonie.

Tego trener Luis Enrique chyba nie przewidział. Wiadomo, że w porównaniu z napadem linia obrony Barcy jest słabsza. Ale nie tylko obrońcy się pogubili. Pomocnicy też zostali zmuszeni do cofnięcia się pod swoje pole, bo Juventus nagle uwierzył, że może wygrać. Gdyby Carlos Tevez nie zmarnował dobrej okazji, Juve mogłoby nieoczekiwanie wyjść na prowadzenie.

Słabość trwała około kwadransa. Przebudził się Messi. Przebiegł z piłką około dwudziestu metrów, strzelił nisko nad ziemią, Buffon z trudem wybił piłkę w bok. Suarez już tam był i z bliska wpakował ją do siatki. Jeszcze turecki sędzia nie uznał bramki, zdobytej głową przez Neymara, bo piłka odbiła się jeszcze od jego ręki (przynajmniej raz przydał się sędzia bramkowy). I znowu Juve uwierzyło. Dzięki temu mecz był emocjonujący do samego końca. W piątej minucie doliczonego czasu Buffon wyszedł aż na środek boiska, licząc na to, że może się przydać przy jakimś rzucie wolnym lub rożnym. Ale jego partnerzy niczego takiego nie wywalczyli. Stracili natomiast piłkę, obrońcy zostali na połowie przeciwnika, bramkarz wprawdzie wrócił, ale nie miał szans przy strzale Neymara. 3:1 dla Barcelony.

Piękny mecz, dzięki obydwu drużynom. Sporo walki, nieco złośliwości, ale inaczej być nie mogło. Buffon nie wywalczył Pucharu Mistrzów, Paul Pogba ma ogromne możliwości, ale jeszcze musi się trochę nauczyć. Andrea Pirlo już na szczęście miał puchar wcześniej. Jego pożegnanie z Xavim, już po meczu, powinno być pokazywane jako przykład wzajemnego uznania wielkich piłkarzy, którzy szanują się także wtedy, kiedy ze sobą walczą. Dotyczy to zresztą większości uczestników finału. Barcelona wywalczyła Puchar Mistrzów po raz piąty. Gerard Pique zdjął na pamiątkę z bramki siatkę, która trafi do klubowego muzeum. Tam już i tak wejść nie można. Teraz będzie jeszcze ciekawiej. Barcelona zasłużyła na to wyjątkowo. Nie tylko cieszy się opinią najładniej i najskuteczniej grającej drużyny świata, ale potwierdziła to w najważniejszym meczu. A nawet najlepszym to nie zawsze się udaje.

Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją
Piłka nożna
Manchester City czeka na werdykt. Ma 115 zarzutów
Piłka nożna
Paris Saint-Germain może odpaść już w fazie ligowej. To nie jest gra komputerowa
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Piłka nożna
Atalanta Bergamo. Piękny lider Serie A