Stefan Szczepłek z Berlina
Przeczytaj bezpośrednią relację
Piękny finał, mimo że przebiegał nie całkiem zgodnie z oczekiwaniami, zakończył się zwycięstwem faworyta. Artyści z Barcelony grali jak orkiestra, której repertuar jest znany, a mimo to sala zapełnia się żeby wysłuchać mistrzów. Dla Gianluigiego Buffona, 37-letniego mistrza świata, który nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów, mecz rozpoczął się podobnie jak dziewięć lat temu, na tym samym stadionie finał mundialu. Wtedy, w 7. minucie Zinedine Zidane wbił mu gola z karnego, w jeszcze lepszym stylu niż Antonin Panenka w finale Euro ‚76 Seppowi Maierowi. Teraz, już w 4. minucie, stojąc w tej samej co wtedy bramce, Buffon przepuścił strzał Ivana Rakiticia. Chorwat zakończył jedną z tych akcji, za które Barcelonę kochają kibice na całym świecie. Leo Messi przerzucił piłkę z prawej strony na lewą, tam Neymar podał do Andresa Iniesty a ten do wbiegającego między obrońców Rakiticia.
W finale mundialu Włosi wyrównali a potem wygrali na karne. Teraz Juventus, zdominowany przez Barcelonę, nie oddał w pierwszej połowie ani jednego groźnego strzału. Messi jeszcze dwukrotnie podawał podobnie jak przy bramce, piłka po strzale Luisa Suareza musnęła słupek z zewnętrznej strony a Buffon obronił trudny strzał Dani Alvesa. Na początku drugiej połowy Barcelona zaatakowała z jeszcze większym animuszem. Dwukrotnie przeprowadzała kontratak z udziałem pięciu graczy przeciw trzem. W pierwszej z tych sytuacji Buffon obronił strzał Suareza. I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Hiszpanie tak bardzo byli zaangażowani w atak, że zapomnieli o obronie. Wykorzystał to Alvaro Morata i wyrównał na 1:1. To ironia losu. Morata, jako były zawodnik Realu, przyczynił się do wyeliminowania tej drużyny w półfinale. Teraz wbił gola Barcelonie.
Tego trener Luis Enrique chyba nie przewidział. Wiadomo, że w porównaniu z napadem linia obrony Barcy jest słabsza. Ale nie tylko obrońcy się pogubili. Pomocnicy też zostali zmuszeni do cofnięcia się pod swoje pole, bo Juventus nagle uwierzył, że może wygrać. Gdyby Carlos Tevez nie zmarnował dobrej okazji, Juve mogłoby nieoczekiwanie wyjść na prowadzenie.