Gdyby przenieść ten mecz z Łazienkowskiej na PGE Narodowy, to i tak na trybunach nie pomieściliby się wszyscy chętni. Zainteresowanie spotkaniem, którego stawką będzie awans do półfinału Ligi Konferencji, jest ogromne i trudno się temu dziwić, skoro do Warszawy przylatuje dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów (2012, 2021) i Ligi Europy (2013, 2019).
Nazwa Chelsea wciąż robi wrażenie, choć jej kibice zdążyli się już stęsknić za trofeami, a drużyna cały czas próbuje wyjść z kryzysu. Dwa poprzednie sezony Premier League kończyła na dwunastym i szóstym miejscu. Wygląda na to, że ten będzie lepszy. Dziś londyńczycy są na pozycji czwartej, gwarantującej powrót do piłkarskiej elity (mógł ich wyprzedzić Manchester City, który w momencie zamykania tego wydania grał w derbach z Manchesterem United).
Czytaj więcej
Był twarzą zespołu Pepa Guardioli. Po dziesięciu latach Kevin de Bruyne żegna się jednak z Manche...
Champions League to ich naturalne środowisko, więc rywalizacja z Heidenheim czy Astaną zamiast z Barceloną, Realem Madryt, Paris Saint-Germain czy Bayernem Monachium musiała być dla nich dziwnym doświadczeniem. Przeciwników jednak nie lekceważą, nie pozwala na to pragnienie sukcesu. W pierwszej fazie Ligi Konferencji wygrali wszystkie sześć spotkań, zdobywając aż 26 bramek. W 1/8 finału dwukrotnie pokonali FC Kopenhaga. Ich pierwszymi strzelbami są w tym sezonie Cole Palmer i Christopher Nkunku (po 14 goli we wszystkich rozgrywkach).
W Chelsea zmienił się właściciel, ale nie sposób zarządzania klubem
Palmer to cudowne dziecko angielskiego futbolu, wyceniane przez branżowy portal Transfermarkt na 130 mln euro. Ostatnio leczył kontuzję i nie było pewne, czy zdąży na mecz z Legią, ale już w czwartek wystąpił w derbach z Tottenhamem (1:0) i zaliczył asystę przy trafieniu Enzo Fernandeza.