Mecze towarzyskie w napiętym do granic możliwości piłkarskim kalendarzu powoli przestają mieć rację bytu. Tak naprawdę to ich ostatnie tchnienie – od 2018 roku sparingi zastąpi Liga Narodów UEFA. Wszystkie 54 zespoły, podzielone na dywizje według rankingu, będą rywalizować o nowy tytuł, całkowicie niezależny od mistrzostw Europy. Wszystko po to, by telewizje miały kolejny produkt. Póki jednak tak się nie stanie, mecze towarzyskie będą jeszcze funkcjonować, a trenerzy selekcjonerzy będą stawać przed zadaniem zmobilizowania swoich zawodników, by walczyli na serio w meczach pozbawionych stawki.
Lekkie rozluźnienie
W reprezentacji Polski da się wyczuć, że presja po awansie już zeszła z piłkarzy, a mecz z Islandią – mimo wygłaszanych patetycznym tonem zapowiedzi o poważnym traktowaniu – nie wywołuje przyspieszenia tętna i kłopotów z zaśnięciem. Michał Pazdan przyznał zresztą, że w kadrze panuje „lekkie rozluźnienie", by zaraz jednak dodać, że w meczu z Islandią walka będzie się toczyć na serio, „jak w eliminacjach".
Drużyna Islandii jest przedstawicielem najmniejszego narodu, jaki kiedykolwiek awansował na mistrzostwa Europy. Wyspa ma zaledwie nieco ponad 325 tysięcy mieszkańców – to sześć razy mniej, niż liczy ludność Warszawy. To będzie debiut tego kraju na wielkim turnieju. Ale o krok od awansu jego piłkarze byli już przy okazji eliminacji do poprzednich mistrzostw świata. Zawodnicy prowadzeni od 2010 roku przez Szweda Larsa Lagerbaecka wyjazd do Brazylii zaprzepaścili dopiero w barażach z Chorwacją.
Obecna drużyna jest wynikiem świetnej pracy Lagerbae- cka, a także wielkiej reformy, jaką islandzka federacja zaczęła w 2000 roku. W skrócie polegała ona na wybudowaniu pełnowymiarowych ocieplanych hal ze sztucznymi boiskami, co może brzmieć niepoważnie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że na Islandii przez sześć miesięcy w roku średnia temperatura spada poniżej zera, zaczynamy rozumieć wagę problemu. Sukces to także efekt szkolenia trenerów. W tej chwili na Islandii wszelkie zajęcia piłkarskie – nawet z dziećmi – mogą prowadzić tylko szkoleniowcy z najwyższym certyfikatem UEFA.
Wszyscy są opłacani przez związek piłkarski. Nie ma, jak chociażby w Polsce, trenerów, którzy, by związać koniec z końcem, muszą się imać licznych zajęć dodatkowych, ponieważ ze szkolenia młodzieży i dzieci nie byliby w stanie wyżyć.