Za nami pierwsza w historii pełna kolejka Ligi Mistrzów po jej powiększeniu do 36 drużyn i wprowadzeniu tzw. fazy ligowej zamiast klasycznych grup czterozespołowych. Na razie wielkie powody do zadowolenia mają kluby niemieckie: do Bayernu, który strzelił aż dziewięć goli Dinamu Zagrzeb (Chorwaci już zdążyli zwolnić trenera Sergeja Jakirovicia), Borussii Dortmund z asystentem trenera Łukaszem Piszczkiem (BVB w ostatnim kwadransie aż trzy razy przełamała obronę Brugii), w czwartek dołączył Bayer Leverkusen. Zespół Xabiego Alonso już do przerwy ustalił wymiary wysokiego (4:0) zwycięstwa w Rotterdamie z Feyenoordem. Wielkim przegranym pierwszej kolejki jest Barcelona Roberta Lewandowskiego.
Czytaj więcej
Najważniejsze europejskie rozgrywki w piłce klubowej zmieniają formułę i będą bliższe wymyślonej przez bogaczy Superlidze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, choć organizatorzy sami się do tego nie przyznają.
Liga Mistrzów: porażka 10-tki Barcelony z Monaco, Lewandowski bez gola
FC Barcelona w Lidze Mistrzów rozczarowuje od paru lat. Nawet w pierwszym sezonie Roberta Lewandowskiego w tym klubie, zakończonym wygraniem mistrzostwa Hiszpanii, miała problemy z pokonaniem wyżej notowanego rywala w europejskich rozgrywkach. Tym razem Barcelona na stadionie AS Monaco (na trybunach był Michael Jordan) szybko sama skomplikowała sobie życie.
A konkretnie zrobił to – najczęściej broniący bez zarzutu – Marc-Andre ter Stegen. Już 10. minucie gry bramkarz Barcelony w prostej sytuacji źle podał do Erica Garcii, a ten był zmuszony powalić rywala tuż przed polem karnym. Sędzia pokazał obrońcy czerwoną kartkę, więc Katalończycy przez 80 minut musieli grać w osłabieniu. Co prawda chwilę później Robert Lewandowski świetnie podał do Raphinhi, ale ten zmarnował sytuację, a trzy minuty później Monaco już prowadziło. Jeszcze w pierwszej połowie wyrównał zjawiskowy Lamine Yamal, ale Barcelonie nie udało się dowieźć remisu do końca. W 71. minucie, po kolejnym błędzie obrony Katalończyków, zwycięskiego gola na 2:1 strzelił 18-letni Nigeryjczyk George Ilenikhena.