Legendą Bayeru Leverkusen już został. I może niedługo będą budować mu nawet pomniki. Na razie ma dostać własną ulicę i tytuł honorowego obywatela miasta.
Z drużyny broniącej się półtora roku temu przed spadkiem z Bundesligi stworzył mistrzowską ekipę. Maszynę, która w tym sezonie w żadnych rozgrywkach nie doznała jeszcze porażki (licznik wskazuje już 43 mecze z rzędu) i zakończyła trwające ponad dekadę panowanie Bayernu Monachium.
W szatni nie rozmawiali o tytule
Liczące 160 tysięcy mieszkańców Leverkusen ogarnęło szaleństwo. Obrazki, jakie oglądaliśmy w niedzielę, gdy kibice nie byli w stanie usiedzieć na trybunach do ostatniego gwizdka, dwukrotnie przerywając pieczętujący tytuł mecz z Werderem, przypominały te znane z krajów południowych, a nie ze stadionów Bundesligi. A przecież na horyzoncie są jeszcze Puchar Niemiec (w majowym finale Bayer zmierzy się z Kaiserslautern) i Liga Europy (w czwartek rewanż z West Hamem w ćwierćfinale po zwycięstwie 2:0 u siebie), więc Bayer w ciągu jednego roku może zdobyć więcej trofeów niż w całej swej 120-letniej historii. Jeśli dodamy, że Xabi Alonso osiągnął to już w pierwszym pełnym sezonie pracy w roli trenera seniorskiego zespołu, zobaczymy, jakiego wyczynu dokonał.
Zanim usiadł na ławce Leverkusen, pracował z młodzieżą Realu Madryt, a później prowadził rezerwy Realu Sociedad San Sebastian
– W szatni nie rozmawialiśmy zbyt wiele o tytule, ale od wygranej z Hoffenheim było dla nas jasne, że to nasz główny cel (pod koniec marca – przyp. red.). Mieliśmy wystarczająco dużo argumentów, by sądzić, że możemy zostać mistrzami – przyznaje Alonso.