Biała Gwiazda właściwie straciła już szanse na to, aby wciąż grać w europejskich pucharach jesienią, bo trener Kazimierz Moskal nie był w stanie ukryć tego, że choć przeciwstawia czwartej drużynie belgijskiej Pro League zespół odważny, to ma obronę na poziomie polskiej pierwszej ligi.
Wystarczyła tak naprawdę jedna akcja, żeby Belgowie prowadzili w Krakowie 2:0. Najpierw Alan Minda w 8. minucie zszedł z prawego skrzydła do środka, minął Bartosza Jarocha i lewą nogą uderzył mocno w długi róg, a kilka chwil później Thibo Somers zauważył, że Kamil Broda wyszedł z bramki, aby złapać piłkę po dośrodkowaniu, więc wrzutkę zamienił na techniczny strzał przy słupku.
Liga Konferencji. Wisła Kraków bez szans z Cercle Brugge przez dziury w obronie
Dwie bramki ugasiły entuzjazm, który kibice mogli poczuć po kilku obiecujących minutach. Piłkarze Wisły bez kompleksów zaatakowali przecież gości i mogli nawet prowadzić, ale piłka po strzale Marca Carbo zza pola karnego minęła słupek o pół metra. Odpowiedź Belgów była bolesna.
Zawodnicy Cercle jeszcze przed przerwą trafili na 3:0, bo piłkę, która po dośrodkowaniu z rzutu rożnego odbiła się od Urygi obronił jeszcze Broda, ale przy dobitce Christiaana Ravycha nie miał szans. Ten wynik nie oddawał przebiegu meczu – Wisła nie była bezradna, też grała w piłkę, a w poprzeczkę trafił Angel Rodado – ale był odzwierciedleniem stanu krakowskiej defensywy.