- Jeśli ktoś spodziewa się spaceru, to od razu mówię, że tak nie będzie. Drita potrafiła w ostatnich latach remisować z Feyenoordem Rotterdam czy Viktorią Pilzno. To mówi samo za siebie. Oczywiście gramy u siebie, chcemy zwyciężyć i znacznie przybliżyć się do awansu. Chciałbym jednak, żebyśmy pokazali to na boisku, a nie na konferencjach - opowiadał przed meczem trener Legii Goncalo Feio.
Prawie godzinę zajęło piłkarzom z Łazienkowskiej kruszenie obrony rywali, choć już od 30. minuty grali w przewadze po tym, jak czerwoną kartkę - po analizie VAR - za faul taktyczny dostał Hasan Gomda.
Legia - Drita. Jak padły bramki?
Wydawało się, że będzie łatwiej, ale wcale tak nie było. Po pierwszej połowie zniecierpliwieni kibice Legii żegnali zawodników gwizdami. Czas płynął, a gospodarze nie potrafili znaleźć sposobu na przeciwników z Kosowa. Aż przyszła 56. minuta, piłkę w pole karne dośrodkował Paweł Wszołek, a Blaż Kramer trafił głową na 1:0.
Czytaj więcej
Portugalski trener Legii Warszawa Goncalo Feio po meczu z Brondby Kopenhaga skierował w stronę kibiców z Danii obraźliwy gest. Na konferencji nie miał sobie nic do zarzucenia.
Od tego momentu Legii grało się lżej, ale potrzebowała jeszcze drugiej bramki, by ze spokojem udać się do Kosowa. Zdobyła ją w końcówce po ładnej, kombinacyjnej akcji. W pole karne prostopadłe podanie posłał Sergio Barcia, Ryoya Morishita odegrał do Marca Guala, a ten strzelił na 2:0.