Wraca Ekstraklasa. Czy i dlaczego warto się tym ekscytować?

Rozpoczynają się rozgrywki ligowe w kraju, którego reprezentacja jako pierwsza odpadła z Euro 2024, co rodzi pytanie, czy są jakiekolwiek powody do ekscytacji.

Publikacja: 18.07.2024 12:14

Prezentacja koszulki GKS Katowice podczas oficjalnego przedstawienia drużyny

Prezentacja koszulki GKS Katowice podczas oficjalnego przedstawienia drużyny

Foto: PAP/Jarek Praszkiewicz

Ekstraklasę generalnie ogląda się trochę jak zakończone mistrzostwa Europy. Poziom jest o wiele niższy, natomiast emocje gwarantowane, bo nigdy nie wiadomo, jak się zakończy mecz.

Przeciętny kibic często uważa, że poziom mierzy się liczbą goli. Nie zastanawia się, czy są one bardziej zasługą strzelców, czy - co jednak zdarza się znacznie częściej - winą obrońców i bramkarzy, wynikającą z ich niedostatków w wykształceniu.

Czytaj więcej

Raków Częstochowa rośnie w siłę. Marek Papszun wprowadza nowe porządki

Hiszpania gra na wysokim poziomie i odnosi zwycięstwa dzięki różnorodności akcji. Nie udaje się jeden wariant, to stosuje się drugi albo trzeci, aż przeciwnik zostanie zaskoczony, nie zdąży, nie weźmie czegoś pod uwagę. I nie ma znaczenia czy Hiszpanie, będący teraz słusznie wzorcem z Sevres, pierwsza strzeli bramkę, czy ją straci.

Nasza reprezentacja nie ma ani jednej cechy Hiszpanów, więc została sklasyfikowana na szarym końcu Euro 2024. Co to ma wspólnego z Ekstraklasą? Na pierwszy rzut oka - niewiele. W polskiej kadrze na turniej znalazło się jedynie trzech jej przedstawicieli (Bartosz Salamon, Kamil Grosicki, Taras Romanczuk) i żaden z nich nie rozegrał pełnego meczu.

Większość kadrowiczów to jednak produkty Ekstraklasy - piłkarsko niedouczeni, czasami niedorośli mentalnie. Opuszczali Polskę z dobrymi referencjami, bo wyróżniali się na tle szarej masy. Ale to, co było cenione u nas, w niejednym klubie zagranicznym nie wystarczyło.

Czytaj więcej

Bartłomiej Wdowik wart 50 mln euro? Lider opuścił Jagiellonię Białystok

Ekstraklasa. Dobre miejsce na promocję

To nie przypadek, że - poza szczególną pozycją Roberta Lewandowskiego - najlepsi polscy piłkarze nigdy nie grali w Ekstraklasie albo przeżyli tam jedynie epizody (Piotr Zieliński, Nicola Zalewski, Kacper Urbański, wcześniej Grzegorz Krychowiak). Wyjechali z kraju na tyle wcześnie i mieli na tyle rozumu, aby wykorzystać szanse na zachodnich uniwersytetach. Mieli też inną mentalność niż ich koledzy znad Wisły, więc siłą rzeczy inaczej grali.

PAP

Urbański ma niewątpliwie talent, ale podobnych zawodników są w Europie setki. On ma to szczęście, że miał efektowny start na Euro 2024 już jako zawodnik Bolonii. Gdyby grał w polskim klubie, stałby się towarem, na którym można zarobić. Tak, jak w 2016 roku 19-letni Bartosz Kapustka, który pojechał na turniej do Francji jako zawodnik Cracovii i wypadł tam świetnie, po czym wzięli go w ręce niekompetentni agenci oraz doradcy, sprzedali do Anglii, gdzie bardzo zdolny chłopak stracił kilka lat na wypożyczeniach i ławkach rezerwowych.

Ekstraklasa jest bardzo dobrym miejscem na rozwijanie talentów pod warunkiem, że zawodnik nie będzie szedł na skróty, nie zachłystnie się przedwczesną sławą i będzie miał agenta mądrego, a nie tylko liczącego na pieniądze z transferu.  Bo o trenerów można być spokojnym, ich poziom jest wyższy niż piłkarzy. Często miewam wrażenie, że w naszych klubach są oni jedynymi profesjonalistami.

Czytaj więcej

GKS Katowice wraca do Ekstraklasy. "Może być rewelacją rozgrywek"

Jeśli byli zawodnikami, to wynieśli wiedzę z własnych doświadczeń. Jeśli są młodzi i nawet nie byli zawodowymi piłkarzami, to chłoną wiedzę, znają języki i są otwarci na wszystko, co w tej branży powstaje w krajach najbardziej piłkarsko rozwiniętych. Nawet kiedy przegrywają, to się uczą. Jak Dawid Szwarga w Rakowie Częstochowa czy Dawid Szulczek w Warcie Poznań. A 32-letni Adrian Siemieniec wygrał nawet z Jagiellonią Białystok ligę. Jest takich znacznie więcej, tylko trzeba dać im szanse, a to niełatwe.

Ekstraklasa. Tam można dostać pracę po znajomości

Zawodowe kluby piłkarskie w Polsce są pod pewnym względem takim samym miejscem pracy, jak wiele innych, bo zatrudnienie dostaje się po znajomości - podobnie, jak w samej reprezentacji. Trzeba mieć sporo szczęścia, żeby przekonać pracodawcę osiągnięciami, a nie koneksjami.

Decydują właściciele i prezesi, a więc najsłabsze ogniowo struktury piłkarskiej w kraju oraz jej największe - obok wspomnianych agentów - nieszczęście. Ich umiejętność zatrudniania dyrektorów sportowych, a za ich pośrednictwem trenerów, zbyt często zmusza do pytań: „Dlaczego właśnie ten?”, które są efektem tego, że do naszej piłki trafia sporo przypadkowych osób.

Czytaj więcej

Zbigniew Jakubas śni o potędze. Motor Lublin zagra w Ekstraklasie

Możemy dziś chociażby zastanawiać się, czym kierowały się władze Piasta Gliwice, powierzając funkcję członka rady nadzorczej byłemu komendantowi policji? Nie słyszałem o żadnych jego związkach z klubem piłkarskim, a wiem natomiast, że jest specjalistą w strzelaniu z granatnika.

W Legii od wiosny nie ma już bliskiego współpracownika byłego premiera. Był szarą eminencją klubu, ponieważ mógł coś załatwić i „miał dojścia”. Ale możliwości się skończyły, więc stał się bezużyteczny. W wielu klubach są tacy ludzie, bo interes nie ma barw politycznych.

Ekstraklasa. Prywatny klub, państwowy sponsor

Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie funkcjonuje szczególny model partnerstwa prywatno-publicznego. Zawodowe kluby piłkarskie są zazwyczaj spółkami prywatnymi lub z udziałem miast. Do tych ostatnich należą stadiony (wyjątek stanowi Zagłębie Lubin). Kiedy zaś w klubowych kasach brakuje pieniędzy, zwracają się o pomoc do samorządów i zwykle ją otrzymują, kosztem istotniejszych inwestycji miejskich.

Oficjalna nazwa rozgrywek to „PKO Bank Polski Ekstraklasa”. Jej partnerem głównym jest Lotto, a oficjalnym - Orlen. To trzy spółki Skarbu Państwa. Na koszulkach klubów reklamują się inne. Są też firmy bukmacherskie, firmy właścicieli klubów lub miasta, co rodzi pytania, kto na tym wszystkim zarabia. Na pewno uczestnicy zabawy: piłkarze, członkowie sztabów, działacze. Polska jest dzięki temu naprawdę atrakcyjnym rynkiem dla przeciętnych graczy z całego świata.

Na palcach można liczyć piłkarzy, którzy wyjechali z Polski i zrobili prawdziwą karierę sportową - a nie tylko medialną - za granicą. U nas bywali najlepsi, tam zaś stawali się zazwyczaj jednymi z wielu.

U nas, nie wysilając się ponad miarę, można zarobić co najmniej dziesięć tysięcy euro miesięcznie i żyć na koszt klubu. Kilkudziesięciu piłkarzy ma kontrakty na ponad 25 tysięcy euro. Dużo za dużo, jak na to, co pokazują na boisku.

Sam klub to często duma miasta. Kibice są wyborcami, więc inwestycja w klub może być opłacalna. I lepiej zapłacić, niż narażać się na nieprzyjemne hasła lub transparenty. Inną sprawą jest to, że niełatwo tą drogą wygrać wybory, bo pod stadionami zbiera się głównie podpisy na Konfederację.

Ekstraklasa. Jej gwiazdy kariery za granicą nigdy nie zrobiły

Na palcach można liczyć piłkarzy, którzy wyjechali z Polski i zrobili prawdziwą karierę sportową - a nie tylko medialną - za granicą. U nas bywali najlepsi, tam zaś stawali się zazwyczaj jednymi z wielu.

Kilka dni temu dotarła chociażby wiadomość o 34-letnim Francuzie Thibaulcie Moulinie. Nie był najjaśniejszą gwiazdą ligi, ale dwukrotnie został z Legią mistrzem Polski. Właśnie trafił do klubu piątej ligi francuskiej. To rodzi pytanie, co i gdzie czeka Josue, który w ostatnich latach był przy Łazienkowskiej wręcz ikoną, najważniejszą postacią stołecznego klubu.

Czytaj więcej

Ekstraklasa. Dlaczego Jagiellonia Białystok została mistrzem Polski?

Czego można się spodziewać po nowym sezonie? Poza powrotem Marka Papszuna do Rakowa nie ma wyjątkowych zmian trenerskich. Ruch transferowy piłkarzy też nie jest szczególnie ożywiony. Wyniki meczów sparingowych nie dają zaś powodów do ekscytacji, bo stanowią zaledwie rozgrzewkę przed właściwymi zawodami. Jak zwykle pada więc pytanie czy mistrzem będzie wciąż najbogatsza w towarzystwie Legia, czy Jagiellonia obroni tytuł, ale pojawiają się też nowe.

Jak sobie poradzi Górnik Zabrze bez kurateli dotychczasowej prezydent miasta i Cracovia po śmierci prezesa Janusza Filipiaka? Kim Śląsk Wrocław zastąpi króla strzelców Erika Exposito, który wybrał Katar? Czy Motor Lublin i GKS Katowice, po wielu latach nieobecności w elicie, pójdą w ślady Puszczy Niepołomice, czy nie podołają, jak Ruch Chorzów i ŁKS Łódź?

Podobnych pytań jest więcej i będzie się je stawiać przed każdym meczem. A jeśli już pogodzimy się z faktem, że na akcje w stylu Hiszpanii nie ma co liczyć, to z przyjemnością obejrzymy to, co zwykle. Wielka piłka może być wybranką serca na chwilę i darzymy ją miłością platoniczną, a Ekstraklasa jest jak żona, którą kochamy i do której chcemy wracać.

Ekstraklasę generalnie ogląda się trochę jak zakończone mistrzostwa Europy. Poziom jest o wiele niższy, natomiast emocje gwarantowane, bo nigdy nie wiadomo, jak się zakończy mecz.

Przeciętny kibic często uważa, że poziom mierzy się liczbą goli. Nie zastanawia się, czy są one bardziej zasługą strzelców, czy - co jednak zdarza się znacznie częściej - winą obrońców i bramkarzy, wynikającą z ich niedostatków w wykształceniu.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Kylian Mbappe i feralna wizyta w Szwecji. Co wydarzyło się w Sztokholmie?
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Piłka nożna
Niemiec poprowadzi piłkarską reprezentację Anglii
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Czy leci z nami Michał Probierz? Efekty pracy są średnie
Piłka nożna
Anglicy się nie spieszą. Nowego trenera ciągle brak
Piłka nożna
Co musi się stać, by Polska awansowała do ćwierćfinału Ligi Narodów