Nie wiadomo, jaki pomysł miał Portugalczyk na ten mecz. Polacy podchodzili wprawdzie wysoko pod bramkę rywali i próbowali atakować pressingiem, ale po przejęciu piłki zaczynały się schody. Celny strzał w pierwszej połowie oddał tylko Piotr Zieliński, a faktyczne zagrożenie stworzyliśmy jedynie po stałym fragmencie gry. Sebastian Szymański dośrodkował w pole karne, Jakub Kiwior okazał się zaś sprytny i trafił do bramki, ale był wcześniej na spalonym.
Wiedzieliśmy, że Albańczycy to grupa solidnych, dobrze wyszkolonych piłkarzy, ale Jasir Asani w 37. minucie zaskoczył chyba nawet samego siebie. 28-latek zszedł do środka z prawego skrzydła, po czym uderzył perfekcyjnie - technicznie, w długi róg, pod poprzeczkę. Bezrobotny dotychczas Wojciech Szczęsny nie miał szans, a wypełniony fanatycznymi kibicami stadion zapłonął emocjami. Później temperatura już tylko rosła.
To był pierwszy celny strzał Albańczyków. Ten sam Asani kilka chwil wcześniej uderzył jeszcze zza pola karnego dwa metry nad poprzeczką, Szczęsny przed przerwą ani razu nie miał okazji odbić piłki. Thomas Strakosha w ciągu tych 45 minut po strzale złapał ją raz. Bramkarze wykonywanie swojego fachu ograniczyli do wyłapywania dośrodkowań, wznawiania gry oraz obserwowania walki, którą pozostali piłkarze toczą w okolicach środka boiska.
Albania - Polska. Fernando Santos wygrywa tylko w Warszawie
Santos po meczu z Wyspami Owczymi dokonał dwóch zmian. Matty Cash zastąpił Michała Skórasia, a Sebastian Szymański - Arkadiusza Milika. Roszady te sprawiły, że Portugalczyk jeszcze bardziej zbliżył pierwszą jedenastkę swojej drużyny do tej, którą rok temu na swój ostatni mecz w roli selekcjonera wybrał Czesław Michniewicz. Zabrakło tylko Kamila Glika i kontuzjowanego Przemysława Frankowskiego, których zmienili Tomasz Kędziora oraz Jan Bednarek.