- To było nowe otwarcie. Graliśmy dobrze i kontrolowaliśmy przebieg spotkania, choć było także czuć presję. Wiedzieliśmy, że pierwsza bramka przełamie lody. Trochę musieliśmy na nią czekać. Fakt: czasami brakowało spokoju, ostatniego podania czy wykończenia i choć można parę rzeczy poprawić, aby schematy funkcjonowały lepiej, to uważam, że zagraliśmy dobre spotkanie. Funkcjonowała zwłaszcza defensywa - chwali Lewandowski.
35-latek podkreśla, że zwycięstwo z Wyspami Owczymi to dopiero pierwszy krok. Kolejny Polacy muszą postawić w Tiranie, gdzie w niedzielę o 20:45 zagrają z Albanią, która w czwartek zremisowała z Czechami i zajmuje drugie miejsce w grupie. - To może być najważniejszy mecz tych eliminacji - przyznaje kapitan reprezentacji Polski.
Polska - Wyspy Owcze. Co chciał powiedzieć Robert Lewandowski
Napastnik po pierwszym golu zaskoczył kibiców, bo najpierw świętował go z kolegami, a później zdecydował się na mały skecz. Stanął przed trybuną boczną i zasłonił kolejno oczy, uszy oraz usta, prezentując trzy mądre małpy, których gesty oddają japońskie przysłowie: "Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego". Swoje zachowanie wyjaśnił dziennikarzom dopiero po meczu, już w strefie wywiadów.
- To rodzinny sekret, nasza tajemnica. Moja żona miała urodziny, skończyła 35 lat i przeżywała wyjątkowy dzień, więc zrobiłem to dla niej - wyjaśnia Lewandowski. - Mobilizacja była wyjątkowa. Miałem to z tyłu głowy i wiedziałem, że ewentualne bramki chciałbym zadedykować właśnie jej, bo zawsze mnie wspiera.
Kapitan po meczu dziękował też kibicom, choć w jego słowach było sporo kurtuazji, bo zorganizowanego dopingu na PGE Narodowym w czwartek nie było, a Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) zrezygnował z instrukcji wyświetlanych na telebimie. - Jadąc na mecz słyszałem wrzawę - mówi jednak Lewandowski. - To wsparcie mi zaimponowało. Przyszedł na mecz chyba cały stadion. Kibicom należą się słowa uznania za to, że są z nami i nas wspierają - dodaje.