Jeśli ten mecz miał zachęcić niezaangażowanego kibica do oglądania polskiej piłki w najbliższym sezonie, to z pewnością tego nie zrobił. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie zawodnicy nie potrafili oddać ani jednego celnego strzału.
Nielicznych Polaków w składach obu ekip (w wyjściowej jedenastce Rakowa był tylko jeden - Fabian Piasecki) nie zmobilizowała nawet obecność selekcjonera reprezentacji Fernando Santosa. A przecież mierzyły się ze sobą dwa najlepsze zespoły ubiegłego sezonu - mistrz i zdobywca krajowego pucharu.
Przez 90 minut nie zobaczyliśmy ani jednego gola, choć w doliczonym czasie Raków mógł zakończyć cierpienia - Marcin Cebula trafił jednak w poprzeczkę.
Kacper Tobiasz znów bohaterem
Tak jak w majowym finale Pucharu Polski na Narodowym o wszystkim miały zdecydować rzuty karne (dogrywki na szczęście nie było). I znów bohaterem został Kacper Tobiasz. W trzeciej serii obronił strzał Cebuli, a potem sprzyjało mu szczęście, bo spudłował Jean Carlos. Decydującą jedenastkę wykorzystał Maik Nawrocki i Legia po 15 latach oraz ośmiu przegranych meczach o Superpuchar sięgnęła wreszcie po to trofeum.
- Puchar już mamy, ale takiej patery, jaka jest do zdobycia w sobotę, jeszcze nie. Dlatego fajnie byłoby dołożyć ją do naszej kolekcji - mówił trener Legii Kosta Runjaić. I jego życzenie się spełniło.