Wisła po porażce z Podbeskidziem osiadła w strefie spadkowej. Według starej dobrej szkoły polskich działaczy piłkarskich najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest oczywiście zwolnienie trenera. W poniedziałek rano poinformowano, że Tadeusz Pawłowski dostał od zarządu urlop...
Sytuacja w Krakowie przypomina cyrk, chociaż kibicom 13-krotnego mistrza Polski do śmiechu nie jest. Pawłowski został zatrudniony 69 dni temu. Wcześniej – w listopadzie – zwolniono Kazimierza Moskala, a trenerem tymczasowym, do końca rundy, został jego asystent Marcin Broniszewski.
Moskal zostawiał Wisłę na czwartym miejscu w tabeli, ale ktoś w Krakowie uznał, że to zbyt słaby wynik. Przy Reymonta wciąż zbyt wiele osób patrzy na klub przez pryzmat sukcesów z czasów Tele-Foniki, czyli od kiedy w 1998 r. klub kupił Bogusław Cupiał i zainwestował w niego wielkie pieniądze.
Jednak to już przeszłość, a Wisła od kilku sezonów znajduje się w permanentnym kryzysie – ostatni tytuł zdobyła w 2011 r. Moskal z tak słabym kadrowo zespołem osiągał wyniki ponad stan, ale po czerwonej stronie Błoń nikt nie chciał skonfrontować się z rzeczywistością i trenera przegnano. Broniszewski w czterech spotkaniach jako trener tymczasowy nie zdobył ani jednego punktu, ale teraz będzie miał szansę na rehabilitację. Ogłoszono bowiem, że miejsce urlopowanego Pawłowskiego zajmie właśnie on.
Pawłowski wie, co to urlop. Od lutego 2014 r. prowadził Śląsk Wrocław, ale gdy w poprzedniej rundzie zespół zaczął niebezpiecznie dryfować w stronę strefy spadkowej, działacze ogłosili, że szkoleniowiec został urlopowany, a zespół najpierw przejął Grzegorz Kowalski, a pięć dni później zatrudniono Romualda Szukiełowicza.