Mundial w Katarze: Pola Elizejskie i Beverly Hills

Stadiony mundialu po turnieju mogą zamienić się w białe słonie, bo trudno będzie je wszystkie racjonalnie wykorzystać.

Publikacja: 11.12.2022 10:06

Perłą w koronie katarskich stadionów jest blisko 89-tysięczny Lusail, który wznoszono przez cztery l

Perłą w koronie katarskich stadionów jest blisko 89-tysięczny Lusail, który wznoszono przez cztery lata. Jest złoty, przypomina misę na suszone daktyle i wyrasta nad ziemię obok wystrojonego we flagi uczestników mistrzostw świata 1,3-kilometrowego deptaka.

Foto: Sanjay JS/Shutterstock

Dwa najbardziej oddalone od siebie obiekty, na których odbywają się mecze mistrzostw świata, dzieli 70 kilometrów. To niespełna godzina jazdy samochodem. Takiej sytuacji mundial nigdy nie widział – turniej gości właściwie jedna metropolia i są w Dausze miejsca, z których widać nawet dwa, trzy stadiony. Kibic może w ciągu kilku dni zwiedzić wszystkie.

Objazd po mundialowych obiektach daje pewien wgląd w katarską duszę, rozpiętą między szacunkiem dla tradycji i fascynacją nowoczesnością. Siedem stadionów wyrosło specjalnie na turniej. Niektóre projektowali zachodni architekci, nadając im jednak wschodni charakter.

Wiele obiektów w pierwszych dniach turnieju pachniało jeszcze farbą. Widzieliśmy ostatnie pociągnięcia pędzla pod Education City, słyszeliśmy wiertła i młotki przy monumentalnym Lusail. Katarczycy dopieszczali szczegóły, choć wznoszenie aren planowali od 12 lat. Niektóre, obiecywane we wniosku o organizację mundialu, w ogóle nie powstały.

Początkowo turniej miał się odbyć nie tylko latem, ale także na 12 stadionach. Życzliwa wobec gospodarzy światowa federacja plany jednak zmieniła. FIFA nie tylko przeprogramowała kalendarz sezonu, ale także pozwoliła ograniczyć liczbę obiektów, zapewniając turniej kompaktowy.

Baza na Księżycu

Perłą w koronie mundialu jest blisko 89-tysięczny Lusail, który wznoszono przez cztery lata. Jest złoty, przypomina misę na suszone daktyle i wyrasta nad ziemię obok wystrojonego we flagi uczestników mistrzostw świata 1,3-kilometrowego deptaka. To mają być katarskie Pola Elizejskie – bijące serce konsumpcjonizmu, którego krwiobiegiem są luksusowe sklepy i restauracje.

Moglibyśmy napisać, że olbrzymi stadion przyćmiewa otoczenie, ale to wciąż jest skromne. Chmury drapią już pojedyncze wieżowce, ale miasto wokół stadionu dopiero rośnie. Spacerując po okolicy, obcujemy ze scenerią niemal baśniową, to wymyślony świat posklejany z wielu innych światów.

Czytaj więcej

Maroko, drużyna wszystkich Arabów

Mamy więc misę na daktyle, są Pola Elizejskie, ale także plac Vendome, a w planach jest chociażby replika Beverly Hills. Zupełnie jakby Katarczycy chcieli pokazać, że Dauha wcale nie jest inną planetą, choć irracjonalna efektowność świateł miasta przyszłości sprawia, że momentami czujemy się jak w bazie na Księżycu – zwłaszcza że budynki mieszkalne w większości są wciąż w budowie.

Spoglądając poza stadion Lusail widzimy wieżowce, na horyzoncie za stadionem Al Bayt rysuje się pustynia. Arena meczu otwarcia, którą początkowo planowano jako morską muszlę, została namiotem i spośród mundialowych obiektów robi największe wrażenie.

Polacy z Meksykanami i Argentyńczykami grali na złożonym z kontenerów stadionie 974 – osobliwe, że Czesław Michniewicz mundialowy debiut przeżył na obiekcie z numerem kierunkowym w nazwie. Organizatorzy zrobili z niego ekologiczną wizytówkę mundialu, skoro po turnieju będzie można go przenieść, choć wygenerowany przez taką rekonstrukcję ślad węglowy podaje projekt w wątpliwość.

To obiekt portowy – hołd dla tamtejszych pracowników. Pierwotnie miał być bardziej okazały – stadion miał stanąć na sztucznie usypanym cyplu, a kibicom obiecano wodne taksówki, ale rzeczywistość zweryfikowała plany.

Metro łączy pięć obiektów turnieju, choć organizatorzy obiecywali, że dojedzie na wszystkie. Drogę na Al Bayt, Al Thumama i Al Janoub trzeba uzupełnić autobusem, ale – przynajmniej podczas trwania mistrzostw świata – to żaden problem, kursują często. Kłopot już po mundialu zniknie o tyle, że Dauha to raczej metropolia samochodowa.

Wszystkie obiekty na początku mundialu rosły w oczach. Organizatorzy w oficjalnych dokumentach przedstawili bowiem jedynie przybliżony rozmiar obiektów, co prowadziło do absurdów – widzieliśmy puste krzesełka, a spiker ogłaszał, że liczba widzów przekracza pojemność stadionu.

Trudno było uciec od kpin wobec Katarczyków oskarżanych o kompulsywne kolorowanie rzeczywistości. Niedomówienia po kilku dniach wyjaśniono – organizatorzy uściślili pojemność obiektów i wyjaśnili, że frekwencję szacują na podstawie sprzedanych oraz rozdanych biletów, a nie faktycznej liczby osób, które weszły na obiekt.

Stadiony urosły więc przez kilka dni nawet o 4–5 tys. miejsc. Blisko 45-tysięczny obiekt położony w Education City po mundialu ma służyć akademickiej społeczności, bo w otaczających go budynkach swoje oddziały mają czołowe amerykańskie i brytyjskie uniwersytety. Po zakończeniu imprezy zostanie domem dwóch nowych szkół oraz kobiecej reprezentacji piłkarskiej Kataru, choć nie wiadomo, czy mecze tej ostatniej kiedykolwiek przyciągną na trybuny 20 tys. widzów (na niemal każdym obiekcie organizatorzy planują demontaż części trybun). Zespół Al Rayyan zagra w lidze katarskiej na Ahmad bin Ali Stadium.

Al Janoub według projektu miał przypominać kształtem łódź, ale zdaniem niektórych architekt Zaha Hadid zafundowała Katarczykom stadion w kształcie kobiecych narządów płciowych. Obiekt przejdzie w posiadanie klubu Al-Wakrah.

Czytaj więcej

Sportowy apetyt Kataru. Po mundialu czas na igrzyska?

Położony w cieniu pięciogwiazdkowego hotelu The Torch przypominającego kształtem pochodnię stadion Khalifa, jedyny zmodernizowany, a nie zbudowany na mundial, od lat jest areną wielkiego sportu i tak pozostanie. Gościł lekkoatletyczne mistrzostwa świata, a bieżnia sprawiła, że podczas meczów piłkarskich trybuny od boiska dzieliła nadmiarowa przestrzeń.

Katarczycy snują opowieści o niepodważalnym dziedzictwie mundialu i dalszych losach obiektów, w trzewiach których znajdą się także sklepy oraz hotele, ale trudno oczekiwać, że siedem nowych, dużych obiektów rozsianych na tak niewielkiej przestrzeni faktycznie uda się efektywnie wykorzystać.

To oczywiście problem, który towarzyszył także poprzednim mundialom. Stadion wymyślony przez Brazylijczyków przy granicy Puszczy Amazońskiej stoi dziś nieużywany. Szatnie innego – jak raportował dwa lata po zakończeniu mistrzostw świata 2014 „New York Times” – zamieniły się w noclegownię dla bezdomnych, choć jego powstanie kosztowało 230 mln dol.

Mistrzostwa klimatyzacji

Mundial pierwszy raz odbywa się zimą, bo FIFA obawiała się upałów. Zmiana terminu sprawiła, że temperatura przestała być wrogiem. Wilgotność płynącego znad Zatoki Perskiej powietrza wciąż jest duża, ale warunkom daleko do katarskiego lata.

Wszystkie obiekty, poza tymczasowym 974, organizatorzy wyposażyli jednak w system klimatyzacji. Przełożenie mundialu na zimę uczyniło ten luksus w krótkiej perspektywie zbędnym, ale kluczowym dla użyteczności obiektów w przyszłości, skoro – jak przewidują eksperci od zmian klimatu – już w 2070 roku temperatura nad Zatoką Perską ma latem przekraczać granice ludzkiej wytrzymałości.

To oczywiście paradoks, że klimatyzacja – która w Katarze jest sposobem na przetrwanie – wiedzie także ku zagładzie, napędzając globalne ocieplenie i olbrzymi dług węglowy. Żaden kraj w przeliczeniu na mieszkańca nie niszczy planety tak bardzo jak Katar.

Kolekcja zimowa

To miejsce, gdzie nawet zimą jest gorąco, a jednak piłkarze narzekają na chłód. Wiele zespołów na prezentacje wybiega w kurtkach, na przeziębienia narzekali już Brazylijczycy, Hiszpanie i Holendrzy. Dziennikarze uzupełniają w lokalnych supermarketach braki w garderobie – dostępna jest już kolekcja zimowa, przypominająca europejską jesień, a kibice alarmują: bierzcie kurtki i bluzy. Są na trybunach miejsca mroźne – za chłodzenie odpowiada system olbrzymich dysz, więc przy nawiewie, gdy dmie w plecy, jest po prostu zimno. To skutki uboczne zaawansowanego systemu chłodzenia, który przez kilkanaście lat projektował Saud Abdul-Aziz Abdul-Ghani.

Niektórzy mówią o nim: „Dr. Cool” – „Doktor Chłód”. Pracownik Uniwersytetu Katarskiego, który zbierał naukowe szlify na Wyspach Brytyjskich, z dumą podkreśla, że pierwszy raz w historii budową stadionów kierowała nauka. Doktor Saud wskazywał architektom nawet optymalny kolor i wysokość obiektów tak, aby absorbowały jak najmniej ciepła, biorąc pod uwagę linię poruszania się słońca.

Sama klimatyzacja bazuje oczywiście na panelach słonecznych i jest inteligentna – dzięki czujnikom nawiewy chłodzą tylko konkretne miejsca, choć czasem nadmiernie. Mundial odbywa się więc na pustyni, ale Doktor Chłód czuwa – bez kurtki na pustynię wychodzić nie warto.

Piłka nożna
Liga Mistrzów. Robert Lewandowski zagra w ćwierćfinale ze swoim ulubionym rywalem
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona nie dała szans Benfice, Lamine Yamal pięknością nocy
Piłka nożna
PSG wyrzuca Liverpool z Ligi Mistrzów po karnych
Piłka nożna
Święto w Birmingham. Aston Villa jest wciąż w grze
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka