Cztery drużyny, cztery różne historie i motywacje do wygrania Ligi Mistrzów. Manchester City spróbuje udowodnić, że za finansową potęgą stoi też siła sportowa. Real zamierza zacząć kolekcjonować drugą dziesiątkę pucharów. Atletico chce dokończyć to, co nie udało się dwa lata temu w finale z Królewskimi, a Bayern pożegnać godnie Pepa Guardiolę.
Dzisiejszy półfinał to będzie mecz kontrastów. Wprawdzie i City, i Real są nieprzyzwoicie bogate, ale pod względem piłkarskim znajdują się na przeciwległych biegunach. Zespół z Manchesteru nigdy nie dotarł tak daleko, drużyna z Madrytu w najlepszej czwórce jest szósty raz z rzędu, łącznie – 27. Do finału awansowała 13 razy, tylko trzy z nich przegrała.
Przyjemny powrót do Anglii
– Kiedy tu przyjechałem, usłyszałem: „Podpisaliśmy z tobą umowę, by zdobyć La Decimę" (dziesiąty tytuł – red.). To było najczęściej powtarzane słowo. Myślałem, że kiedy już to zrobimy, wszyscy będą szczęśliwi. Ale teraz w kółko słychać: „La Undecima" (jedenasty). Taka już natura tego klubu, co roku chce dominować w Europie – opowiada Gareth Bale w rozmowie z dziennikiem „Times".
W tym samym wywiadzie skrzydłowy z Walii zaprzecza plotkom sugerującym, że z Cristiano Ronaldo łączy go szorstka przyjaźń.
– Nigdy się nie pokłóciliśmy. Wręcz przeciwnie, pomagał mi, kiedy trafiłem do Madrytu, bo dobrze mówi po angielsku. Na boisku jest bardzo zdeterminowany, czasem ludzie po prostu źle interpretują jego zachowanie – tłumaczy Bale, który dziś na pewno wyjdzie na boisko w podstawowym składzie. – Zawsze przyjemnie wrócić do Anglii – przyznaje. Z kim stworzy atak w Manchesterze?