Robert Lewandowski znów nie wygra Ligi Mistrzów, ale mimo wszystko za kilkanaście dni przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji w dobrym humorze. Dwoma bramkami zdobytymi w Ingolstadt (2:1) praktycznie zapewnił sobie po raz drugi w karierze koronę króla strzelców Bundesligi. Przed ostatnią kolejką wyprzedza Pierre'a-Emericka Aubameyanga z Borussii Dortmund (porażka we Frankfurcie 0:1) o cztery trafienia.
29 goli Lewandowskiego to najlepszy wynik piłkarza Bayernu od 1981 roku (Karl-Heinz Rummenigge), a jeśli Polak poprawi swój dorobek w sobotnim meczu z Hannoverem 96, zostanie też najskuteczniejszym królem strzelców z zagranicy i pierwszym od prawie 40 lat zawodnikiem, który zakończył rozgrywki z co najmniej 30 bramkami.
W Monachium umiarkowane święto, w Stuttgarcie złość i czas rozliczeń. Po porażce z Mainz (1:3) na boisko wtargnęło około tysiąca kibiców, niezadowolonych z postawy swoich piłkarzy. Doszło do rękoczynów. – Nie dziwią mnie reakcje tych ludzi. Przykro mi z powodu tego, co się stało – mówi Kevin Grosskreutz.
Do Przemysława Tytonia pretensji nikt w sobotę mieć nie mógł. Polski bramkarz pierwszy raz w sezonie usiadł na ławce. Stuttgart, by uniknąć spadku, potrzebuje wyjazdowego zwycięstwa nad Wolfsburgiem przy jednoczesnej wygranej Eintrachtu w Bremie.
Smutek też w Amsterdamie. Ajax miał odzyskać tytuł, wystarczyło pokonać na wyjeździe De Graafschap. Do przerwy wszystko szło zgodnie z planem, lider prowadził po golu Amina Younesa.