Kontuzja Arkadiusza Milika oznacza, że Adam Nawałka porzuci ustawienie z dwoma napastnikami. Chociaż selekcjoner powtarza, że jego drużyna jest gotowa na każdą sytuację, uraz Milika to poważny problem.
Pocieszeniem jest tylko to, że napastnik Napoli kontuzji doznał tuż przed meczem z Armenią, która nie należy do najbardziej wymagających rywali w grupie. Przed arcyważnym spotkaniem z Rumunią (11 listopada w Bukareszcie) Nawałka będzie miał czas dopracować sposób gry, na który zostaniemy skazani przynajmniej do końca tego sezonu.
Chociaż na zgrupowanie powołanych zostało aż czterech napastników, wiadomo, że w planach Nawałki to Milik i Robert Lewandowski odgrywają role pierwszoplanowe. Łukasz Teodorczyk oraz Kamil Wilczek są przewidziani wyłącznie do epizodycznych występów. Wszyscy, którym się wydaje, że to napastnik Anderlechtu lub atakujący Broendby Kopenhaga wskoczą do składu w miejsce Milika we wtorkowy wieczór, srodze się rozczarują. Uraz jednego z ulubieńców Nawałki oznacza, że kadra do momentu powrotu do zdrowia napastnika Napoli przejdzie na grę systemem z jednym wysuniętym napastnikiem.
Teodorczyk to klasyczny egzekutor, zawodnik, który najlepiej czuje się w polu karnym. Podobnie jak Wilczek, który w Broendby karmiony jest przez pomocników długimi podaniami. Obaj w reprezentacji pełnią funkcję zmienników Lewandowskiego. I obaj na boisku mogą się pojawić tylko wtedy, gdy jakieś nieszczęście dopadnie kapitana lub gdy wynik będzie na tyle wysoki, że Nawałka będzie chciał dać odpocząć swojej gwieździe.
Taki plan Nawałki było widać nawet w meczu z Danią. Gdy Milik doznał kontuzji, w jego miejsce wszedł po przerwie środkowy pomocnik – Karol Linetty. Grający w pierwszej połowie w środku drugiej linii Piotr Zieliński został przesunięty wyżej. Zajął miejsce bezpośrednio za plecami Lewandowskiego, a drużyna zaczęła grać systemem 4-2-3-1. I takie ustawienie ma obowiązywać do powrotu Milika do zdrowia i formy.