Wydawało się, że spotkanie z Realem na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej będzie ukoronowaniem świętowanego właśnie w Warszawie 100-lecia Legii. Tymczasem mecz doskonale wpisze się w nastrój tego czasu, w którym zostanie rozegrany, bo przecież 2 listopada to Dzień Zaduszny.
Pusty stadion to zawsze smutny widok, a trybuny Legii decyzją UEFA zostały na spotkanie z obrońcą tytułu zamknięte. To efekt awantury, jaka miała miejsce podczas pierwszego meczu Legii w Lidze Mistrzów w tym sezonie – przeciwko Borussi Dortmund.
Bezlitosna UEFA
Pod koniec pierwszej połowy grupa szacowana przez władze klubu i policję na około 170 osób wyłamała bramy przy trybunie północnej – tak zwanej Żylecie – i próbowała zaatakować sektor kibiców gości znajdujący się po przeciwnej stronie stadionu. Interweniowała policja i ochrona, użyto gazu i do konfrontacji z kibicami Borussii nie doszło.
Mimo to UEFA była bezlitosna. Kartoteka przewinień mistrza Polski w rozgrywkach o europejskie puchary jest gruba jak książka telefoniczna. Klub starał się ratować twarz, przekonać pracowników UEFA, że walka z chuligaństwem traktowana jest przez Legię poważnie. Wydano – wedle słów prezesa Bogusława Leśnodorskiego – już 200 zakazów stadionowych. Maksymalnie surowych – dwuletnich. Leśnodorski ustami dyrektora ds. komunikacji i PR Seweryna Dmowskiego zapewniał, że dopóki on będzie prezesem, żadna z tych osób nie wejdzie na stadion. Nawet gdy kara nałożona przez klub dobiegnie końca. Argumentował, że zgodnie z ustawą o imprezach masowych klub ma prawo odmówić sprzedaży biletu.
Na UEFA nie zrobiło to jednak wrażenia. Komisja Apelacyjna podtrzymała werdykt pierwszej instancji i dzisiejszy mecz odbędzie się na niemal pustym stadionie. Niemal, ponieważ zamknięte trybuny nie oznaczają, że faktycznie nie pojawi się na nich żywa dusza. UEFA ma prawo wprowadzić na stadion posiadaczy 200 biletów najwyższej kategorii – SuperVIP. Chodzi o przedstawicieli sponsorów i strategicznych partnerów.