Konkurs na sponsora ligi piłkarskiej w najbliższych trzech sezonach dotychczas toczył się w cieniu tego na prawa telewizyjne, ale to już nieaktualne. W środę spółka Ekstraklasa SA zamknęła przetarg, uznając, że propozycje są słabe i lepiej będzie zacząć indywidualne negocjacje z wybranymi firmami. To oburzyło przedstawicieli Orange, która od trzech lat jest sponsorem ligi i teraz też przedstawiła najwyższą ofertę. W wydanym w piątek oświadczeniu PTK Centertel, operator sieci komórkowej Orange, przekonuje, że czasu na rozmowy z potencjalnymi sponsorami Ekstraklasa miała dość, bo konkurs trwał półtora miesiąca. Skoro nie potrafiła wybrać zwycięzcy, to Orange się zastanawia, czy w ogóle siadać do dalszych rozmów. Firma zapewnia, że złożona oferta była wyższa od obecnego, wygasającego w czerwcu kontraktu, czyli 31,6 mln złotych za trzy lata.
To wszystko prawda, tyle że rada nadzorcza Ekstraklasy oczekiwała jeszcze wyższej kwoty. Przedstawioną propozycję uznała za lekceważenie ze strony firmy, która wie, że nie ma w konkursie poważnego rywala i stara się ugrać jak najwięcej.
Część klubów uważa, że lepiej na razie w ogóle nie mieć sponsora, niż przyjąć taką ofertę
– Przedstawiciele Orange rzucili na stół przeciętną ofertę (według nieoficjalnych informacji ok. 38 mln za trzy lata – red.), a zachowywali się, jakby robili wielką łaskę. Przekaz był taki: liga ma problemy z korupcją, rządząca nią spółka źle działa i powinniśmy się cieszyć, że oni w ogóle zdecydowali się być dalej z nami. A przecież my wiemy, że Orange świetnie na tej współpracy zarabia – mówi „Rz” przedstawiciel klubu reprezentowanego w radzie nadzorczej.
Od dawna wiadomo, że między Orange a Ekstraklasą i klubami nie ma wielkiej sympatii. Firma ma do zarządzających ligą pretensje o lenistwo i nieudolność, a oni z kolei do niej o arogancję i protekcjonalne traktowanie. Jacek Masiota, reprezentujący w radzie nadzorczej Lecha, mówi jednak, że w obecnym sporze nie chodzi o sprawy ambicjonalne, tylko o pieniądze.