W Bytomiu faworytom gra się ciężko. Legia przegrała tam dwa razy z rzędu, Lech Poznań zremisował. Kiedy Wisła po kwadransie przewagi straciła gola, wydawało się, że drużyna Jurija Szatałowa na silnych rywali ma jakiś sposób.
Wisła Henryka Kasperczaka ma jednak „reagować pozytywnie” i tak właśnie się stało w sobotnim spotkaniu. Nowy trener nie zmienił wiele w składzie w porównaniu z Maciejem Skorżą – do pomocy przesunął Piotra Brożka, nie boi się zdejmować z boiska jego brata, który ostatnio głównie zawodzi. Przywrócił też do łask Wojciecha Łobodzińskiego.
Wisła odrobiła straty po minucie, w drugiej połowie prowadzenie dał jej Rafał Boguski, którego powrót do wysokiej formy może być dla krakowskiego klubu kluczowy. W doliczonym czasie Junior Diaz wykorzystał błąd Wojciecha Skaby i zrobiło się 3:1. Wisła w Bytomiu jednak nie olśniła – przed nią ciągle mecze prawdy: z Lechem u siebie i Legią na wyjeździe. Kasperczak w lidze jak na razie jednak tylko wygrywa.
Niepokonana w tym roku pozostaje Odra Wodzisław. Wczoraj zatrzymała drużynę, której – wydawało się – na mistrzostwie zależy najbardziej. Lech Poznań bez Roberta Lewandowskiego w Wodzisławiu tylko zremisował 0:0 i pozwolił odskoczyć Wiśle na cztery punkty.
Jedyną drużyną, która ciągle ma szanse na mistrzostwo i Puchar Polski, jest Ruch Chorzów. Waldemar Fornalik w sobotę stanął przed trudnym zadaniem, bo przyjechał do Krakowa, by dać lekcję futbolu zawodnikom swojego mentora – Oresta Lenczyka. Cracovia cierpiała coraz bardziej z każdą minutą i każdym dotknięciem piłki przez rywali. Ruch punktował. Wydawało się, że nie ma życia po Andrzeju Niedzielanie, ale na razie godnie zastępuje go przesunięty do ataku Marcin Zając. Strzelił pierwszego gola, dwa dołożył Artur Sobiech, ostatniego Łukasz Janoszka i Cracovia przegrała aż 1:4. W Chorzowie karierę robią piłkarze niedoceniani gdzie indziej, czasami – jak Damian Świerblewski czy Piotr Stawarczyk – skreśleni nawet w pierwszoligowym Widzewie Łódź.