Przerwa pomiędzy rundą jesienną i wiosenną (jedna z najdłuższych w Europie) trwała aż 81 dni. O polskiej piłce było jednak niezasłużenie głośno, bo Leo Beenhakker z PZPN toczy już prawdziwą wojnę, a prokuratorzy we Wrocławiu przesłuchali kilku następnych podejrzanych – w tym ligowy symbol: Piotra R. z Lecha Poznań.
Lech po jesieni jest liderem, jednak ścisk na szczycie tabeli jest taki, że drużynę Franciszka Smudy od szóstego w tabeli Śląska Wrocław dzieli tylko sześć punktów. Kryzys finansowy, a może wiara w obecne składy spowodowały, że czołówka nie szastała pieniędzmi na nowych zawodników.
Największym sukcesem Lecha, który na inaugurację wiosny zagra w niedzielę z Bełchatowem, jest zatrzymanie w drużynie gwiazd. Zakusy na Semira Stilicia miał Celtic Glasgow, oferty otrzymywał ponoć także młody-zdolny Robert Lewandowski, który jesień miał tak udaną, że z zawodnika drugoligowego w pół roku stał się podstawowym napastnikiem reprezentacji Polski.
Smuda w Bośni szukał kolejnych Stiliciów. Sprowadził trzech zawodników, z których jeden – Haris Handzić w rankingu najlepszych w tym kraju w poprzednim roku wyprzedza nawet gwiazdę Lecha, ale podobno wiosną na ligowych stadionach oglądać będziemy go tylko sporadycznie. Według trenera poznaniaków nowy zaciąg wymaga długiej obróbki.
Legia nie ma ataku i w piątkowych derbach Warszawy straszyć będzie tylko Adrianem Paluchowskim. Piłkarz, który jesienią grał w Zniczu Pruszków, dostaje szansę, bo Takesure Chinyama leczy drobną kontuzję, a Bartłomiej Grzelak – kolejną i znowu groźną. Jan Urban zespół tylko uzupełniał. Sprzedanego do Panathinaikosu Ateny Jakuba Wawrzyniaka zastąpił Marcin Komorowski, Aleksandara Vukovicia – Tomasz Jarzębowski.