Hasło „mecz na szczycie” polskiej ligi trzy dni temu budziło tylko uśmiechy politowania. Szczyt miał świadczyć jedynie o słabości rozgrywek. Pierwsza drużyna w tabeli – Wisła Kraków – wygrała wszystko, co do tej pory w lidze było do wygrania. Druga drużyna – Polonia Bytom – znalazła się tak wysoko podobno tylko dlatego, że inni są jeszcze słabsi.
Polonia, chociaż bez wielkich nazwisk w składzie, gra dobrze i cieszy nie tylko swoich kibiców. Nie przyciągnęła do Sosnowca tylu kibiców Wisły, ilu przyciągnęłyby Legia czy Lech, ale postarała się, by mistrzowie Polski mieli bardzo ciężki wieczór.
Po pierwszej połowie drużyna Jurija Szatałowa prowadziła 1:0 i wreszcie w meczu z silniejszym przeciwnikiem pokazała to, co robiła dotychczas tylko w spotkaniach ze słabszymi: radość. Wisła obudziła się po przerwie, zdążyła wyrównać dopiero w ostatnim momencie, po strzale Pawła Ćwielonga, i pierwsza strata punktów w tym sezonie stała się faktem. Mistrzowie Polski mogą mieć pretensje do siebie (strzały 17-3), ale i do sędziego Huberta Siejewicza, który nie uznał prawidłowo strzelonego gola Juniora Diaza w pierwszej połowie.
[srodtytul]Polonia na zero[/srodtytul]
Na drugim miejscu w tabeli Polonię zastąpił Ruch Chorzów. Drużyna Waldemara Fornalika pokonała Cracovię 2:0, wygrała już piąty mecz z rzędu i gra na przekór złym czasom. Z klubu odchodzi sponsor, są duże opóźnienia w wypłatach.